Co 12-13 telefon komórkowy trafia do naprawy gwarancyjnej. Świadcząca takie usługi firma Cyfrowe Centrum Serwisowe chce w ciągu kilku lat wejść na giełdę.
Nie mniej niż 8 proc. telefonów komórkowych w okresie gwarancji trafia do serwisu - mówi GP Jerzy Maciej Zygmunt, prezes i główny akcjonariusz Cyfrowego Centrum Serwisowego.
Grupa CCS zajmuje się naprawami gwarancyjnymi komórek, a także sprzedażą telefonów komórkowych, jest dystrybutorem usług Polskiej Telefonii Cyfrowej (przez spółkę Euro-Phone), a także sprzedaje usługi telewizji cyfrowej (platforma n) oraz instaluje i serwisuje dekodery oraz osprzęt do telewizji cyfrowej.
Głównym klientem CCS jest Samsung. Firma naprawia też telefony Benq-Siemens, Alcatel, Sagem, Siemens, ZTE, Philips, Gigaset i Toshiba. Miesięcznie dokonuje od 21 tys. do 25 tys. napraw.
- 10-15 proc. napraw to poważne uszkodzenia wymagające ingerencji w płytę główną telefonu i wymiany jej części elektronicznych. 35-40 proc. trafiających do nas telefonów wymaga nieskomplikowanej naprawy, która kończy się na wymianie prostego elementu i wgraniu nowej wersji oprogramowania. Pozostałe to wymiana części takich jak wyświetlacze, klawiatura, manipulator czy taśma łącząca dwie części słuchawki w telefonach typu slider (rozsuwane - przyp. GP). Od 10 do 15 proc. telefonów trafia do serwisu zupełnie niepotrzebnie, po prostu są zbyt skomplikowane dla użytkownika - mówi Robert Frączek, wiceprezes CCS.
Awaryjność telefonów jest różna zarówno dla poszczególnych modeli, jak i producentów.
- Był model telefonu, którego każdy egzemplarz statystycznie trafiał do serwisu gwarancyjnego więcej niż jeden raz - dodaje prezes Zygmunt, nie ujawniając szczegółów.
Naprawy telefonów nie przynoszą już tak wysokich marż jak przed kilku laty, o czym CCS boleśnie przekonał się w 2006 roku. Wówczas skończył się duży kontrakt na naprawę telefonów z USA (400 tys. sztuk przez 18 miesięcy), a jeden z głównych dostawców komórek i główny klient CCS (80-90 proc. napraw) - Benq-Siemens - w następstwie ogłoszenia upadłości wycofał się z naszego rynku. Ponadto złoty zaczął się umacniać, a najważniejsze umowy serwisowe firma miała podpisane w euro. Na dodatek zaczęła się presja na płace.
- Na przełomie 2006 i 2007 roku mieliśmy stratę operacyjną. Zaczęliśmy reorganizację i restrukturyzację. Teraz nasze marże nie są wysokie, a każda błędna decyzja czy zaniechanie działania może spowodować, że pojawi się strata - mówi prezes Jerzy Zygmunt.
Firma poza Polską naprawia telefony - przez spółki zależne - na Litwie (także z Łotwy i Estonii) i Ukrainie.
- Docelowo chcemy, by akcje CCS były notowane na giełdzie. Jednak akcjonariusze, w związku z obecną złą sytuacją na GPW, nie podjęli ostatecznej decyzji i na razie nie wyznaczyli terminu publicznej oferty - mówi Jerzy Maciej Zygmunt.