Jak dwóch młodych ludzi wypowiedziało wojnę Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Były protesty, pozwy, kampania szkalująca w internecie. Zapowiadają, że to jeszcze nie koniec walki
Nikt do tej pory nie zaatakował państwowej instytucji z taką siłą, jak dwóch młodych biznesmenów: Łukasz Misiukanis z Warszawy i Przemysław Lis-Markiewicz z Poznania. Pierwszy założył specjalną stronę internetową, która uderzyła w PARP, drugi złożył przeciwko agencji pozwy. Ta wojna przez cały marzec absorbowała uwagę opinii publicznej: przedsiębiorcy, którzy nie dostali spodziewanych dotacji na e-biznes, kontra PARP.

Poczuli się oszukani

Pod koniec października setki z nich stanęło w kolejkach po dotacje do e-biznesu. Wtedy rzeczniczka PARP, opierając się na zapewnieniach minister rozwoju regionalnego, uspokajała: – Pierwsze miejsce w kolejce nie gwarantuje dotacji.
Część przedsiębiorców odpuściła więc sobie stanie. Na początku marca okazało się jednak, że już drugiego dnia składania wniosków wyczerpały się pieniądze do rozdzielenia. Dotację dostali tylko ci, którzy wniosek złożyli pierwszego i drugiego dnia. Nic dziwnego, że wiele osób poczuło się oszukanych. Wśród nich znaleźli się biznesmeni ubiegający się o dotację dla aniołów biznesu, którzy pomagają innym założyć firmę.
Pod siedzibą PARP przy ul. Pańskiej powstała lista kolejkowa. Ósmego marca przyjmowanie wniosków skończyło się przepychankami z ochroną. O to, czy były prawdziwe, czy ustawione na potrzeby reporterów, spierają się teraz telewizja TVN CNBC i PARP.
W tym czasie ruszyła strona internetowa OszukaniprzezPARP.pl. Wystarczyło kilka dni, żeby po wpisaniu w wyszukiwarce Google słowa „PARP” ten właśnie adres pojawiał się jako pierwszy link. Była to usługa opłacona przez uczestników akcji. W kilka dni agencja została znokautowana w mediach. Krytyka jej działań była tak potężna, że kierownictwo zdecydowało się na rozmowy z poszkodowanymi. Do niczego nie doprowadziły. Stanowisko straciła rzeczniczka PARP.
Stronę OszukaniprzezPARP.pl założył Łukasz Misiukanis, 29-letni biznesmen, do niedawna członek zarządu giełdowej firmy. Nieoficjalnie w PARP można usłyszeć, że jego aktywność to element sprawnej akcji marketingowej. Gdy na Facebooku powstało konto Oszukani przez PARP, błyskawicznie wpisało się na nią ponad 300 osób. Aktywnych uczestników dyskusji było jednak zaledwie kilku. Na spotkania, które PARP organizowała z poszkodowanymi, przychodziło po kilkanaście osób. Sprawą zainteresowało się też troje europosłów.



Kampania w internecie

Misiukanis uważa, że urzędnicy wyolbrzymiają jego zasługi. Przyznaje, że była kampania w Google. – Czyste i naturalne działanie – mówi. Deklaruje, że celem jest zwiększenie puli pieniędzy do podziału – a tym samym uwzględnienie wniosków tych, którzy zostali odrzuceni. Sęk w tym, że puli zwiększyć już nie można.
Przemysław Lis-Markiewicz, 37- letni poznaniak, prezes Fundacji Przedsiębiorczości Akademickiej, też starał się o dotację na e-biznes. Nie dostał ani złotówki. W mediach zapowiedział, że pozywa PARP za niewypłacenie w terminie unijnych pieniędzy na projekty z 2009 r. To pierwszy taki przypadek w Polsce.
Poznaniak wraz ze znajomymi jest związany z wieloma spółkami, które startują po unijne pieniądze. To nie podoba się PARP. Dlaczego? Bo kiedy te same osoby i spółki obracają unijnymi pieniędzmi, żonglują między sobą fakturami i umowami, a do wykonywania usług angażują krewnych, beneficjentami jest wąska grupa znajomych. Jak się dowiedzieliśmy, w marcu urzędnicy poprosili Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego o sprawdzenie kilku sieci spółek.

Pozew przeciwko PARP

Lis-Markiewicz: – Krąg podmiotów, z którymi mogę być kojarzony, jest szeroki. Ale co z tego? To wynika z działalności naszej fundacji.
Lis-Markiewicz składa pozwy. Misiukanis zapowiada, że 15 lipca złoży pierwszy w historii polskiego prawa pozew zbiorowy przeciwko PARP.
Co na to PARP? Rzecznik agencji Dariusz Wojtaszek: – Reagujemy na wszystkie nieprawdziwe informacje na nasz temat. Konkursy? Pracujemy nad nowymi kryteriami naboru wniosków.