Urzędnicy fundują nam konkurs w klikaniu myszką na czas, w którym wygraną są unijne dotacje - twierdzą przedsiębiorcy z Dolnego Śląska. Obawiają się, że konkurs w sieci będzie niesprawiedliwy.
Kilka minut przed ósmą rano 1 grudnia 2008 r. kilkuset dolnośląskich przedsiębiorców nerwowo siedzi przed komputerami w siedzibach swoich firm. Za chwilę rozpocznie się pierwszy na Dolnym Śląsku konkurs o unijne dotacje na inwestycje. Konkurs niezwykły - szansę na unijne wsparcie będą miały tylko te firmy, które jako pierwsze złożą wnioski przez internet. Kilkanaście minut po ósmej jest już po wszystkim. Ci przedsiębiorcy, którym udało się wysłać swój wniosek, są szczęśliwi, pozostali, którzy z różnych przyczyn nie zdążyli tego zrobić, są głęboko sfrustrowani.
Tak zdaniem przedsiębiorców z Dolnego Śląska będą wyglądały dwa konkursy na unijne dotacje z regionalnego programu operacyjnego, które rozpoczną się na początku grudnia. Do podziału będzie ponad 100 mln zł. Zainteresowanie tymi pieniędzy będzie olbrzymie, bo są to pierwsze dotacje dla firm w regionie od dłuższego czasu, a na przyszły rok nie są planowane kolejne konkursy.
- Nie dość, że o dostępie do unijnych pieniędzy będzie decydowała kolejność składania wniosków, to urzędnicy wymyślili, żeby to robić przez internet. W ten sposób będziemy klikać myszką na czas, by mieć szansę na unijne pieniądze - mówi GP przedsiębiorca z Wałbrzycha.
Przyjmowanie wniosków ma zostać zakończone, kiedy wartość złożonych projektów przekroczy dwukrotność budżetu konkursu.
Barbara Kaśnikowska, dyrektor Dolnośląskiej Instytucji Pośredniczącej (DIP), która odpowiada w regionie za dystrybucję unijnego wsparcia dla firm, wyjaśnia, że podjęcie decyzji o takim sposobie składania wniosków było wyborem mniejszego zła.
- Nie ma idealnego sposobu przeprowadzenia konkursu. W naborze zamkniętym przyjęlibyśmy ponad tysiąc wniosków, gdy pieniędzy mamy na około 120 inwestycji. Ocena wszystkich projektów trwałaby bardzo długo, przez co firmy byłby niezadowolone, że nie mogą ruszyć z inwestycjami - tłumaczy Barbara Kaśnikowska.
Dodaje, że składanie papierowych dokumentów w konkursie otwartym (kto pierwszy, ten lepszy) doprowadziłoby do upokarzających kolejek przed siedzibą DIP, do których doszło już w kilku regionach Polski.
- Pomysł naboru przez internet podsunęli nam sami przedsiębiorcy - mówi Barbara Kaśnikowska.
- Formuła konkursu nie jest sprawiedliwa. Odbiera szansę na dostęp do unijnych pieniędzy firmom, które nie zdążą złożyć wniosku, choćby z powodu słabszego łącza internetowego - uważa Julita Markiewicz-Patkowska z Dolnośląskiej Izby Gospodarczej.
- Zdajemy sobie sprawę, że to innowacyjne rozwiązanie w skali Polski. Jeśli coś pójdzie nie tak, to trzeba będzie przyznać się do błędu. Jeśli natomiast konkurs uda się, to inne regiony mogą pójść w nasze ślady - podkreśla Barbara Kaśnikowska.
Uspokaja przy tym, że jeśli pierwszego dnia konkursu wystąpią problemy techniczne, to DIP rozważy wprowadzenie składania wniosków papierowych.
90,4 mln zł wartość konkursu na dotacje dla sektora MSP, który rozpocznie się 1 grudnia