KaZaA: o włos od zamknięcia

KaZaA, jeden z najsłynniejszych serwisów P2P (peer-to-peer) umożliwiających internautom wymienianie się plikami, znalazł się w tarapatach.

W poniedziałek - po toczącym się blisko rok procesie - australijski sąd uznał, że spółka Sharman Networks umożliwiała internautom łamanie praw autorskich. W 2002 r. Sharman kupił oprogramowanie KaZaA od holenderskiej spółki Kazaa BV. Wówczas KaZaA była najbardziej popularną siecią P2P. Wytwórnie fonograficzne skarżyły się, że dzięki niej miliony internautów na całym świecie nielegalnie wymieniają się utworami muzycznymi i przynoszą im straty liczone w miliardach dolarów. Do dziś oprogramowanie ściągnęło ok. 400 mln internautów.

Pięć wytwórni - Universal, EMI, Sony BMG, Warner oraz Festival Mushroom - zdecydowało się pozwać spółkę Sharman do sądu. Twierdziły, że zachęcała ona do łamania prawa, m.in. promując swoje oprogramowanie takimi hasłami jak np. "free music" ("muzyka za darmo").

Obrońcy argumentowali, że nie mają kontroli nad tym, jak internauci wykorzystują Kazaa i że zdecentralizowana struktura jej sieci w praktyce uniemożliwiała kontrolę oraz monitoring działań użytkowników. Sąd jednak takiej argumentacji nie przyjął.

- Sharman mógł zapobiec wymianie plików chronionych prawem autorskim lub przynajmniej znacznie zmniejszyć jej skalę - uznał sędzia Murray Wilcox. - A nie zrobił nic w tej sprawie, nawet na tydzień przed rozpoczęciem procesu, kiedy upublicznił ostatnią wersję oprogramowania KMD v3 - dodał.

Spółka ma zapłacić 90 proc. kosztów, jakie poniosły w sądzie wytwórnie. Zgodnie z wyrokiem KaZaA może nadal działać, o ile twórca oprogramowania spełni jeden z dwóch warunków. Albo wprowadzi technologię, która będzie filtrować pliki udostępniane za pośrednictwem serwisu, albo tak zmieni mechanizm ich wyszukiwania, by system nie wyświetlał plików chronionych prawami autorskimi. Sharman ma na to dwa miesiące. Spółka zapowiedziała, że odwoła się od decyzji.

Choć wyrok jest prawomocny tylko w Australii, branża muzyczna już otrąbiła kolejne zwycięstwo.

- To mocny sygnał dla innych nieautoryzowanych sieci wymiany plików: powinny adaptować swoje systemy i rozpocząć legalną działalność - czytamy w komunikacie Międzynarodowej Federacji Przemysłu Fonograficznego.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.