Opera w ofensywie: za darmo i bez reklam

Opera Software, producent przeglądarki Opera, chce znacznie zwiększyć swój udział w rynku. Jak? Rezygnując z przychodów z reklam i opłat licencyjnych

Do tej pory Opera była dostępna dla internautów w dwóch wersjach. Darmowej - wtedy użytkownik musiał się pogodzić się z tym, że w przeglądarce wyświetlają mu się reklamy w postaci m.in. linków sponsorowanych. Reklamy znikały, jeśli internauta zapłacił opłatę licencyjną 39 dol. Od dziś będzie tylko jedna wersja Opery - darmowa i bez reklam.

- W recenzjach czy na forach dyskusyjnych spotykaliśmy się z bardzo negatywnym odbiorem reklam w Operze. Zniechęcały one internautów do naszej przeglądarki - twierdzi Eskil Sivertsen z norweskiej firmy Opera Software. Spółka liczy więc na to, że po ich usunięciu udział przeglądarki w rynku zacznie szybko rosnąć.

Co ciekawe, ruch ten oznacza, że Norwegowie rezygnują z części przychodów. W pierwszym półroczu wpływy z reklam oraz opłat licencyjnych przyniosły spółce ponad 1,1 mln dol. Łączne przychody w tym okresie przekroczyły 10,6 mln dol. Czym Opera powetuje sobie te straty? Spółka liczy na wyższe wpływy od Google - za każdym razem, gdy internauta używa wbudowanego w Operę mechanizmu wyszukiwania Google, na koncie spółki pojawia się konkretna sumka (w I półroczu uzbierało się tego ok. 900 tys. dol.).

Od połowy lat 90. na rynku przeglądarek internetowych niepodzielnie panuje Internet Explorer Microsoftu. Ale jego popularność stale spada. W ub.r. na dziesięciu polskich internautów aż dziewięciu korzystało z IE. Obecnie używa go niecałe 80 proc. Na gracza numer dwa wyrósł Firefox - przeglądarka stworzona przez programistów z ruchu wolnego oprogramowania. Według najnowszych danych Gemius Traffic w Polsce korzysta z niej 13,2 proc. osób. Opera z 6 proc. użytkowników plasuje się na trzecim miejscu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.