Hazard w sieci: miliardy dolarów i prawna próżnia

W naszym kraju hazard w internecie jest nielegalny, ale mimo to kwitnie. Mogliśmy nawet zobaczyć reklamy hazardowego portalu na meczu Polska - Estonia. Ministerstwo Finansów nabrało wody w usta, działacze sportowi marzą o nowych sponsorach, politycy mówią, że nie wiedzą co zrobić.

Tysiące kibiców i miliony telewidzów oglądających środowy mecz Polska-Estonia w Ostrowcu obejrzały reklamy internetowej firmy hazardowej Expekt.com. Ta sama firma została też strategicznym sponsorem Górnika Zabrze. Reklamuje się na stronach internetowych klubu, zawodnicy mają jej logo na koszulkach. Ogłoszenia internetowych firm bukmacherskich można też znaleźć w gazetach sportowych i oczywiście w sieci. To zupełnie sprzeczne z polskim prawem - hazard w internecie jest u nas nielegalny. Zakazana jest także jakakolwiek jego reklama. - Rzeczywiście, ma pan rację - przyznaje Tomasz Cieślik z firmy Sportfive, która kupiła prawa do reklamy od Polskiego Związku Piłki Nożnej i sprzedała powierzchnię portalowi Expekt.com. Ale według niego polskie ustawodawstwo jest zupełnie niespójne. Zakazuje reklamy hazardu, a jednocześnie polscy widzowie mogą te same reklamy oglądać na stadionach, gdy reprezentacja gra za granicą. - To samo jest z piwem. Przecież np. niemieccy skoczkowie narciarscy podczas mieli podczas Pucharu Świata w Zakopanem reklamy tego trunku na kostiumach. I co w takiej sytuacji robić? Przecież przepisy są zupełnie nieżyciowe - narzeka Cieślik.

- Nielegalne reklamy na meczu polskiej reprezentacji? Jestem zdziwiony. Coś takiego nie powinno się zdarzyć - mówi poseł Janusz Wójcik (Samoobrona), były trener, a obecnie szef sejmowej komisji sportu.

Selekcjoner Górnika Zabrze Marek Motyka o tym, że jego piłkarze mają "nielegalne" koszulki dowiedział się z "Gazety". -

- Finanse naszego klubu są w takim stanie, że potrzebny jest każdy grosz - tłumaczy. Wcześniej sponsorem Górnika chciała być wytwórnia wódek, ale wycofała się - właśnie ze względu na zakaz reklamy. Expektowi zakaz nie przeszkadza, bo polski rząd i tak niewiele może mu zrobić. To samo dotyczy internetowych graczy - im też teoretycznie grozi grzywna. Trudno sobie jednak wyobrazić, żeby fiskus ścigał 100 tys. ludzi, bo na tyle szacuje się ich liczbę.

Chroni nas Unia

Niedawno inna firma bukmacherska Sportingbet poprzez spore ogłoszenie w "Gazecie Praca" (dodatku do "GW" ) szukała oficjalnego przedstawiciela na Polskę. Do jego obowiązków "rozwijanie strategii biznesu w Polsce, szukanie potencjalnych partnerów, promocję marki poprzez sponsoring i reklamę". To kolejny dowód, że internetowi bukmacherzy świetnie zdają sobie sprawę, iż państwo jest wobec nich bezradne. Firmy są zarejestrowane w krajach UE, które zezwalają na hazard w sieci - np. Wielkiej Brytanii, czy na Malcie. W dodatku twierdzą, że działają na podstawie prawa unijnego. Włoski pośrednik Piergiorgio Gambelli w którego firmie można było przez internet obstawiać zakłady sprzedawane przez brytyjskiego bukmachera, wygrał nawet sprawę w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości.

Hazard urósł do rangi problemu europejskiego - to część znanego sporu o unijną dyrektywę dotyczącą swobody świadczenia usług

(słynna dyrektywa "polskiego hydraulika"). Część państw domaga się wyłączenia hazardu (m.in. Polska i Francja) spod działania Dyrektywy, część (m.in. Wielka Brytania) twierdzi, że nie ma do tego podstaw.

Komisja Europejska zleciła opracowanie raportu na temat hazardu w poszczególnych krajach UE. Ma być gotowy w połowie przyszłego roku.

Ministerstwo obiecywało, ale nic nie zrobiło

"Gazeta" pierwszy raz opisała proceder internetowego hazardu w styczniu 2004 r. Ministerstwo Finansów zastanawiało się co z tym zrobić. - Byłem zwolennikiem zmiany przepisów, ale urzędnicy resortu przekonali mnie, że to nie jest najlepsze wyjście - tłumaczy wiceminister finansów Jarosław Neneman. Dlaczego? - Boją się m.in. prania brudnych pieniędzy. Przepisy zostały więc te same.

Czy gry w internecie należy zalegalizować? - Jestem przeciwny rozszerzaniu hazardu, ale z tym problemem rzeczywiście nie wiadomo co zrobić - mówi "Gazecie" Wojciech Jasiński (PiS), przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych. - Mogę sobie wyobrazić legalizację, pod warunkiem, że nie przyniesie to więcej szkód, niż istnieje w stanie obecnym - deklaruje.

Być może sprawa trafi do sejmowej komisji sportu. - Jeżeli wpłynie do nas oficjalne pismo, to zbadamy problem- obiecuje Janusz Wójcik.

O nielegalnych mecenasach Górnika Zabrze i reprezentacji nic także nie wiedział Michał Listkiewicz, szef Polskiego Związku Piłki Nożnej. - Będziemy próbowali zainteresować tą kwestią Ministerstwo Sportu- mówi.

Ongame zaprasza do pokera

Kto tylko ma ochotę na trochę emocji oraz łącze do internetu może wybierać spośród co najmniej kilku profesjonalnych polskojęzycznych portali (m.in. Expekt.com, Unibet.com, Betandwin.com, Bet-at-home.com i in.), na których można typować wyniki krajowych i zagranicznych wydarzeń sportowych lub pograć w wirtualnym kasynie na realne pieniądze. Czeka poker, black jack, ruletka. Portale przyjmują zakłady w złotówkach, oferują polskojęzyczną obsługę klienta przez infolinię, e-mail, lub czaty internetowe. Mają konta w polskich bankach.

Firma Sportingbet.com, która szukała przedstawiciela na Polskę jest notowana na londyńskim parkiecie. Ma wartość giełdową 1,1 mld funtów i obsługuje 2,5 mln klientów z 200 krajów (obstawiają milion różnych zakładów dziennie).

W ostatnich dniach polskojęzyczną wersję swej witryny Europoker.com uruchomiła szwedzka firma hazardowa Ongame, działająca na podstawie licencji kanadyjskiej. Jak dowiedzieliśmy się, trwają negocjacje Szwedów z jedną z dużych polskich agencji public relations, która ma zająć się popularyzacją serwisu Europoker.com w Polsce. - Hazard internetowy jest w Polsce nielegalny. Co wy na to? - zapytaliśmy Ongame. - Uważamy, że nasza licencja w Kanadzie daje nam prawo oferowania naszych usług na całym świecie. Internet to prawdziwie globalne medium - wyjaśnił Niclas Lilja z Ongame. Istnieje jednak kraj, w którym szwedzka firma żadnych zakładów nie przyjmuje, blokując tamtejszym internautom możliwość korzystania ze swych serwisów. Jest to... Szwecja, gdzie e-hazard jest zabroniony.

Zainteresowanie internetowych firm hazardowych polskim rynkiem nie dziwi. Już teraz mamy około 8 mln internautów i można oczekiwać, że będzie ich szybko przybywać. Potencjał jest duży. Zachęcającym przykładem może być choćby polski rynek e-aukcji - już dzisiaj jeden z największych w Europie.

Gry zyskowniejsze niż porno

- Hazard online, napędzany przez rosnącą fascynację pokerem i rozwój szerokopasmowego internetu, szybko staje się rozrywką masową - mówi Ben Macklin, starszy analityk amerykańskiej firmy badawczej eMarketer i współautor opublikowanego kilka dni temu raportu na temat światowego rynku hazardu online. - Najpopularniejszy jest poker, ale ludzie grają w internecie także w inne gry kasynowe, loterie, bingo, obstawiają wyniki wyścigów konnych i wydarzeń sportowych, a nawet uprawiają gry zręcznościowe na pieniądze - wylicza.

Z obliczeń analityków eMarketera wynika, że w zeszłym roku przychody z gier hazardowych w internecie wyniosły 8,5 mld dolarów. W tym roku ich wysokość sięgnie już 10,9 mld dolarów. Przy czym - uwaga! - jako przychody rozumieją oni pieniądze wpływające do internetowych kasyn już po odjęciu wypłat dla wygrywających graczy. W sumie internauci w tym roku "postawią na stół" prawdopodobnie około 200 mld dolarów. Według innej firmy badawczej, Christiansen Capital Advisors, światowe przychody z e-hazardu wyniosą w tym roku 12 mld dolarów, wobec 8,3 mld dol. rok wcześniej. - Wydatki na hazard online przewyższają dziesięciokrotnie wydatki na pornografię internetową. Amerykańscy internauci dwudziestokrotnie więcej postawią w grach niż wydadzą na kupno muzyki w internecie - czytamy w raporcie eMarketera.

Internetowe kasyna i bukmacherzy to potężne firmy. Latem tego roku na giełdę w Londynie weszła spółka PartyGaming, światowy potentat tej branży. Zarejestrowana na Gibraltarze firma zatrudnia w swej siedzibie oraz w filiach w Wielkiej Brytanii i Indiach ponad tysiąc osób, w ubiegłym roku zwiększyła przychody czterokrotnie do 602 mln dol. i zarobiła netto 350 mln dolarów. Nic dziwnego, że PartyGaming bez najmniejszych problemów sprzedała inwestorom akcje za 2 mld dolarów, ustalając wartość całego przedsiębiorstwa na 8,6 mld dolarów.

USA: Chris Moneymaker i 30 mln naśladowców

Według firmy Christiansen Capital Advisors mniej więcej połowa obrotów na światowym rynku e-hazardu to zasługa internautów amerykańskich. Według danych firmy Nielsen//NetRatings, która w lutym zmierzyła ruch na internetowych witrynach oferujących gry hazardowe i zakłady pieniężne, serwisy takie odwiedza miesięcznie 20 mln amerykańskich internautów, czyli prawie 15 proc. wszystkich (w Europie mają one 14 mln amatorów, najwięcej bo ponad 4 mln w Niemczech). Inna firma analityczna comScore Media (to samo badała w lipcu) mówi nawet o 30 mln internautów z USA miesięcznie. To mniej więcej tyle samo osób, ile odwiedziło legalne sklepy z muzyką cyfrową.

Zdaniem ekspertów od e-hazardu, do rosnącej popularności pokera za oceanem mocno przyczyniły się dwie rzeczy. Po pierwsze, telewizyjne transmisje turniejów pokerowych, cieszące się coraz większą popularnością. Po drugie - Chris Moneymaker. Ten 28-letni były księgowy z Tennessee zakwalifikował się do wielkiego turnieju World Series of Poker 2003 zaczynając grę od eliminacji na serwisie internetowym PokerStars.com z kwotą 39 dolarów. Już w świecie rzeczywistym zakończył grę jako zwycięzca turnieju, zgarniając ze stołu 2,5 mln dolarów. Moneymaker stał się medialną gwiazdą, a jego historia podziałała na masową wyobraźnię.

Ale rozkwit internetowego hazardu w USA to paradoks ilustrujący nieskuteczność prób prawnej walki z tą rozrywką. Organizowanie internetowych gier na pieniądze jest na terytorium USA

(z wyjątkiem stanu Nevada) zakazane. Prokuratorzy starają się z tym procederem walczyć, niektóre banki nie chcą uznawać transakcji kartami kredytowymi przeprowadzanych w internetowych kasynach. Wszystko na nic. Firmy prowadzące e-kasyna lokują się poza USA - na Kostaryce, wyspach Antigua i Barbuda i tym podobnych "rajach", a gracze w razie potrzeby korzystają ze specjalnych internetowych systemów płatniczych. Władze są bezradne.

Podobnie jak Polska, USA mają problem z reklamami e-kasyn i bukmacherów. Jak pisał kilka dni temu dziennik "The New York Times", mimo, że niektóre media (w tym m.in. internetowe firmy Google i Yahoo!) odmawiają promowania e-hazardu to nawet w Stanach rygorystyczne przepisy przegrywają z życiem. Reklam jest pełno w magazynach, rozgłośniach radiowych, telewizjach kablowych. Internetowe kasyna nie tylko umiejętnie obchodzą zakazy promocji (np. pozornie reklamując witrynę, na której gra się "na sucho", bez pieniędzy, ale z której bardzo łatwo trafić już na właściwy serwis) ale coraz częściej zawierają duże kontrakty reklamowe z amerykańskimi celebrities - aktorami, prezenterami telewizyjnymi czy sportowcami. - W tym roku wydamy na reklamę w USA 15 mln dolarów - nie ukrywa Will Griffith, cytowany przez NYT menedżer firmy Betonsports.com z siedzibą na Kostaryce.

Ben Macklin, analityk eMarketera, nie ma złudzeń: - Po fenomenalnym wzroście w latach 2003 i 2004 tempo wzrostu rynku e-hazardu nieco osłabło, ale nie widać żadnych sygnałów by rozwój tej branży był zagrożony. Jak długo będzie uprawiany hazard, tak długo będzie uprawiany także hazard online. A kwestia czy jest on legalny, czy nie, okazuje się zupełnie nieistotna.

Art. 109 kodeksu karnego skarbowego

Kto uczestniczy w grze losowej, zakładzie wzajemnym, grze na automacie lub grze na automacie o niskich wygranych, urządzonych lub prowadzonych wbrew przepisom ustawy lub warunkom zezwolenia, podlega karze grzywny do 120 stawek dziennych.

Art. 8. ustawy o grach i zakładach wzajemnych

1. Zabrania się reklamowania na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej: wideoloterii, gier cylindrycznych, gier w karty, gier w kości, zakładów wzajemnych, gier na automatach oraz gier na automatach o niskich wygranych - przez co rozumie się zachęcanie do udziału w nich, przekonywanie o ich zaletach, informowanie o miejscach, w których są urządzane i możliwościach uczestnictwa.

2. Zakaz, o którym mowa w ust. 1, nie obejmuje reklamy i informacji w ośrodkach gier i punktach przyjmowania zakładów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.