Elektrim uszedł spod noża wierzycieli

Sąd Rejonowy w Warszawie odroczył w poniedziałek rozprawę w sprawie upadłości Elektrimu. Uznał, że najpierw biegły musi wycenić majątek spółki. W efekcie kurs akcji wzrósł o prawie 15 proc.

O upadłość wnioskowali wierzyciele, argumentując, że Elektrim nie spłacił w terminie 480 mln euro długu i wielokrotnie złamał umowę o restrukturyzacji zadłużenia. Twierdzą, że decyzja sądu umożliwi spółce "kontynuację gry na zwłokę".

Tymczasem szef rady nadzorczej Elektrimu Zygmunt Solorz twierdzi, że posiadacze obligacji spółki sami pozbawili się możliwości zwrotu pieniędzy. Np. ponad rok temu storpedowali porozumienie z Deutsche Telekom, który oferował za udziały PTC (operator komórkowej Ery) w posiadaniu Elektrimu i Vivendi 1,3 mld euro. Z tej kwoty z nawiązką można byłoby spłacić dług.

Zdaniem Solorza nie ma podstaw do ogłoszenia upadłości, bo Elektrim kontroluje aktywa warte co najmniej 2,5 mld euro, a dług - nawet uwzględniając sporne roszczenia wierzycieli - nie przekracza 500 mln euro.

Problem w tym, że spółka ze wspomnianymi aktywami (48 proc. PTC) nic nie może zrobić, bo toczy o nie prawny bój z francuskim Vivendi. O własności tych udziałów może rozstrzygnąć sąd już w środę. Po poniedziałkowym odroczeniu kurs akcji Elektrimu wzrósł o prawie 15 proc.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.