Pożegnanie z URTiP

Po niespełna czterech latach nadzoru nad rynkiem telekomunikacyjnym znika Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty. Zastąpi go Urząd Komunikacji Elektronicznej. Stanowisko prezesa URTiP opuszcza desygnowany za rządów SLD Witold Graboś. Prezes UKE zostanie jednak powołany z opóźnieniem

Zgodnie ze znowelizowaną ustawą o prawie telekomunikacyjnym 13 stycznia Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty zostanie zlikwidowany, a jego miejsce zajmie Urząd Komunikacji Elektronicznej. Tym samym prezes Graboś opuści piastowany urząd, choć jego kadencja mija dopiero w 2007 r.

Czy zamierza sądownie domagać się odszkodowania wzorem odwołanych członków Krajowej Rady, której kadencję PiS również znacznie skrócił? - Z natury nie jestem awanturnikiem. Spokojnie odejdę, choć nie akceptuję takich standardów działania - powiedział Graboś.

PiS zastosował jednak zabieg podobny do tego, dzięki któremu SLD usunęło poprzednika Grabosia - Kazimierza Ferenca (mianowanego przez rząd Jerzego Buzka). Wtedy Urząd Regulacji Telekomunikacji przekształcono w URTiP i wstawiono do niego Grabosia.

Poprawka LPR opóźni wybór

Nie wiadomo jeszcze, kto będzie szefem starego-nowego urzędu. Nieoficjalnie wymieniano m.in. obecną wiceminister transportu i budownictwa, odpowiedzialną za telekomunikację Annę Streżyńską. Nie wiadomo jednak jeszcze, kiedy to nastąpi, bo nieco zmieniło się prawo.

Prezesa UKE ma powoływać w dalszym ciągu premier, ale spośród trzech kandydatów zaproponowanych przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. Taką poprawkę zaproponował LPR, a poparł PiS. - Z pewnością chodziło o wpływ na obsadę kolejnego prezesa UKE za pięć lat. Premier może się zmienić, a kadencja członków KRRiT z PiS i LPR trwa sześć lat - tłumaczył nam jeden z urzędników URTiP.

Zapis ten skomplikował jednak wybór następcy Grabosia. Najpierw bowiem musi się ukonstytuować nowa Krajowa Rada, a potem przedstawić trzech kandydatów. - Opóźnienie może wynieść do dwóch tygodni, a brak prezesa przez tak krótki czas nie powinien wpłynąć na działalność urzędu - powiedziała nam Anna Streżyńska. - Gorzej, gdyby doszło do większego opóźnienia.

Graboś: jest czwarty i jest taniej

W środę Witold Graboś podsumował swoje dokonania. Zaliczył do nich wyłonienie w przetargu w maju ubiegłego roku czwartego operatora telefonii komórkowej. Nową sieć, kosztem 650 mln euro, wybuduje P4 (d. Netia Mobile), spółka Netii z funduszem Novator należącym do najbogatszego mieszkańca Islandii Thora Bjorgolfssona. Obecnie firma prowadzi zaawansowane rozmowy z dostawcami sprzętu.

- Wygląda na to, że zaoferuje swoje usługi w pierwszej połowie tego roku - powiedział prezes Graboś. - Zostałem powiadomiony na piśmie, że na ukończeniu są rozmowy z jednym z trzech działających już na rynku operatorów. Zawarto nawet w tej sprawie wstępne porozumienie.

Graboś nie chciał ujawnić, o kogo chodzi. Według naszych nieoficjalnych informacji to PTC, operator sieci Era i Heyah. Wcześniej operatorzy nie byli skorzy do porozumienia się z nowym rywalem.

Zdaniem Grabosia Polska może liczyć na przyspieszenie w rozwoju szerokopasmowego internetu. W przetargach urząd wyłonił już cztery firmy, które mają oferować bezprzewodowy dostęp do sieci w paśmie 3,6-3,8 GHz. Wśród nich - obok NASK, Netii i Ery - znalazł się amerykański gigant Clearwire. - Zapowiedział znaczne inwestycje, a swoją działalnością zamierza objąć sąsiednie kraje. Główna siedziba ma się jednak mieścić w Warszawie - powiedział Graboś.

Obecnie trwają kolejne przetargi, tym razem na ponad 300 sieci powiatowych. Łącznie złożono 1201 ofert. Choć urząd zakłada pierwsze rozstrzygnięcia w tym kwartale, metamorfoza URTiP w UKE może je opóźnić. - Przetargi prowadzą także pracownicy oddziałów urzędu, a te zgodnie z prawem w ciągu trzech miesięcy mają zostać zlikwidowane - powiedział Graboś.

Rząd PiS od początku ostro krytykował odchodzącego prezesa, zarzucając mu pobłażliwość wobec antykonkurencyjnych praktyk największych operatorów, w tym TP SA, opóźnienia w wydawaniu decyzji i problemy z ich egzekwowaniem. Komisja Europejska niedawno poinformowała już, że pozywa Polskę przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości za półtoraroczne opóźnienie we wprowadzeniu w życie prawa do zachowania numeru przy zmianie operatora. - Pracowałem na wulkanie prawnym, przy braku rozporządzeń - powiedział Graboś. - Wprowadzenie w pełni tej usługi, zarówno w sieciach telefonii stacjonarnej, jak i mobilnej, włączając w to właścicieli telefonów na kartę, jest możliwe w ciągu trzech miesięcy.

Zdaniem Grabosia w latach 2001-05 średnia cena rozmów lokalnych zmniejszyła się o 30,43 proc., międzymiastowych - o 27,5 proc., zaś na komórki - o 19,33 proc. Połączenia w telefonii komórkowej miały spaść o 18,68 proc. W ubiegłym roku wzrosła za to średnia cena stałego dostępu do internetu, o czym zdecydowała podwyżka podatku VAT od 1 marca 2005 r.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.