Hossa w internecie

Dwa największe portale notowane na warszawskiej giełdzie - Grupa Onet i Interia - podrożały w środę o 13 proc., a ich kursy osiągnęły rekordowe poziomy. Na całym świecie firmy internetowe znów mają swoje wielkie dni

U schyłku hossy internetowej w lutym 2001 r. kurs akcji Interii osiągnął 26 zł, by latem 2002 r. spaść do dziesięciokrotnie niższego poziomu. Wtedy na światowych giełdach internetowa bańka nadmuchana przez inwestorów wierzących w przyszłość nowych technologii była ledwie wspomnieniem, a spółki internetowe znalazły się na samym dnie.

Teraz internetowa hossa wróciła do Polski. W środę kurs Interii w cuglach przekroczył maksimum sprzed pięciu lat, osiągając 26,8 zł za akcję. A jeszcze trzy miesiące temu akcje portalu z Krakowa można było kupić po 11 zł.

Kurs akcji Grupy Onet, właściciela największego w Polsce portalu Onet.pl, zaczął rosnąć jeszcze wcześniej, a w ostatnich dniach przyspieszył, osiągając w środę 108,50 zł. Oznacza to wzrost o ponad jedną trzecią tylko w ciągu półtora tygodnia tego roku.

Dotcomy mają zyski

- Dmuchanie internetowej bańki polegało na składaniu obietnic na wyrost. Inwestorom wydawało się, że wkrótce wszyscy nic innego nie będą robili, tylko korzystali z komputerów - mówi Mariusz Kuziak, szef marketingu Interii. - Teraz firmy internetowe pokazały, że mają mocne podstawy finansowe.

W ciągu trzech kwartałów 2005 r. przychody Interii wyniosły 26,4 mln zł, co oznacza, że były wyższe o 47 proc. niż przed rokiem. W tym czasie trzymilionowa strata zamieniła się w 1,96 mln zł zysku netto.

Podobnie jest w przypadku światowych gigantów. W III kwartale ubiegłego roku przychody Google wyniosły 1,6 mld dol., dwukrotnie więcej niż przed rokiem. Zysk netto wzrósł zaś siedmiokrotnie do 381 mln dol. Internet stał się i w najbliższych latach ma pozostać najdynamiczniej rozwijającym się medium reklamowym.

Według firmy badawczej CR Media wartość reklamy w polskim internecie w 2004 r. osiągnęła 87 mln zł (bez rabatów i barterów), zaś w ubiegłym roku miała osiągnąć 120 mln zł (szacunki z listopada). Ponad jedna trzecia tego tortu przypada na największy Onet.

Zdaniem Piotra Hera, analityka DM Millennium, perspektywy działania na tym rynku są coraz lepsze, bo szybko rośnie liczba internautów. - Koszty firm internetowych są w miarę stałe i zwiększenie przychodów ma znacznie większe przełożenie na wzrost zysków niż w przypadku innych spółek - dodaje Her.

Wtóruje mu Michał Janik z DM PKO BP. - Firmy internetowe można wycenić na podstawie konkretnych pieniędzy, a nie jak kiedyś na podstawie liczby kliknięć na pracownika - mówi.

Nie dotyczy to takich dawnych tuzów polskiego internetu jak Ahoj.pl czy Arena.pl. Nie dotrwały do lepszych czasów. - Wtedy wystarczyła zapowiedź, że ktoś chce wejść w internet. Radomski producent butów Ariel przekształcił się w Internet Group, zajął internetem i to wystarczyło, by kurs oszalał - wspomina Janik.

Dawne dotcomy, które przetrwały kryzys w latach 2001-03, wyciągnęły wnioski z bolesnej lekcji. Zredukowały koszty i rozpoczęły ekspansję w innych kierunkach, np. telefonii czy telewizji. Oferują też muzykę, np. Grupa Onet współpracuje ze światowym hurtownikiem muzyki OD2. Zdaniem Mariusza Kuziaka z Interii przyszłością są multimedia: - Milion osób oglądało za naszym pośrednictwem teledyski.

Wszyscy mówią: Google

Jaka jest najbardziej perspektywiczna marka w USA? Wyszukiwarka internetowa Google - takie wyniki przyniósł sondaż firmy analitycznej Landor Associates i Penn Schoen & Berland. Google wyprzedził w sondażu telewizyjną gwiazdę talk-show Oprah Winfrey. Na trzecim miejscu znalazł się internetowy serwis aukcyjny eBay, a w pierwszej dziesiątce łącznie sześć firm związanych z nowymi technologiami, w tym sklep internetowy Amazon.com i Yahoo.

Z kolei w ostatnich dniach prestiżowy dziennik "Financial Times" uznał twórców Google Sergieja Brina oraz Larry'ego Page'a za ludzi roku 2005. Tytuł przyznano im za wpływ, jaki kalifornijska firma wywarła na użytkowników internetu, biznes i technologię.

Czy znów pęcznieje bańka?

Co prawda kursy internetowych akcji na całym świecie na ogół są jeszcze dalekie od astronomicznych poziomów z końca lat 90., czy jednak nie jesteśmy świadkami pęcznienia kolejnej inwestycyjnej bańki? Giełdowa wartość Google wynosi obecnie 130 mld dol., tyle, co IBM, a kurs akcji przekroczył 450 dol., podczas gdy półtora roku temu było to 85 dol.

Co tam taki gigant jak Google... 21-letni angielski student założył swoją stronę (www.milliondolarhomepage.com), podzielił ją na mikroskopijne działki reklamowe (10 x 10 pikseli) i wystawił je na sprzedaż po 100 dol. każda. W ciągu czterech miesięcy zarobił prawie milion dolarów! Czy gorączka internetowa nie wraca?

Przed kolejną bańką ostrzegał już przed rokiem szef Microsoftu Bill Gates. Ostatnio na łamach brytyjskiego dziennika "Guardian" Henry Blodget, były analityk z Wall Street i guru tzw. nowej gospodarki, napisał, że największe firmy internetowe mogą mieć przed sobą pięć-dziesięć lat nieprzerwanej hossy, ale nie można wykluczyć np. globalnej bessy na giełdach lub pojawienia się oszustwa internetowego na wielką skalę, które zniechęciłoby użytkowników do sieci. Blodget to kontrowersyjna postać - odszedł w niesławie z banku Merrill Lynch, kiedy okazało się, że w czasie internetowej bańki rekomendował spółki nowych technologii jako złoty interes, by w tym samym czasie w mailach do znajomych odradzać ich kupno, nazywając je śmieciami. Teraz ostrożnie zauważa, że błędem popełnionym przez inwestorów w latach 90. było założenie, że na długo przed internetową katastrofą pojawią się jakieś sygnały ostrzegawcze.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.