Skarb podtrzymuje ultimatum wobec UniCredito

W sprawie fuzji Pekao - BPH nie ma miejsca na żaden kompromis - twierdzi Ministerstwo Skarbu. I podtrzymuje ultimatum wobec włoskiego UniCredito: jeśli za tydzień Włosi nie sprzedadzą akcji BPH, sprawa trafi do sądu

W poniedziałek późnym wieczorem do Brukseli trafiła odpowiedź polskiego rządu na pierwszy z trzech listów, które w sprawie blokowania bankowej fuzji wystosowała Komisja Europejska. Potwierdziły się nieoficjalne informacje "Gazety" - rząd nie zamierza ustąpić ani o krok. I proponuje Komisji Europejskiej spotkanie, aby dokładniej wyjaśnić takie stanowisko.

Nasze banki, nasza sprawa

Z pisma wiceministra skarbu Pawła Szałamachy wysłanego do Brukseli wynika, że rząd nie podważa uprawnień Komisji Europejskiej, która zgodziła się na globalną fuzję włoskiego UniCredito (właściciela Pekao) i niemieckiego HVB (właściciela BPH). Ale to nie wyklucza kompetencji polskich władz do decydowania o lokalnej części transakcji, czyli połączeniu Pekao i BPH. - Postępowanie przed Komisją Nadzoru Bankowego (KNB) dotyczy innych spraw niż konkurencja na rynku, którą zajmuje się Komisja Europejska - oświadczył Szałamacha.

KNB już od lipca 2005 r. bada m.in. wpływ ewentualnej fuzji banków na "stabilność systemu bankowego", żądając od UniCredito coraz to nowych dokumentów. Polska jest jedynym krajem Unii, w którym Włosi nie mają jeszcze pozytywnej decyzji. Komisja Europejska twierdzi, że przedłużanie postępowania można potraktować jako utrudnianie swobodnego przepływu kapitału (to podstawowa zasada obowiązująca w Unii).

Szałamacha się z tym nie zgadza, ale obiecał, że przekaże Brukseli informacje, na jakim etapie jest rozpatrywanie sprawy przez KNB. - Poprosiłem o te informacje Wojciecha Kwaśniaka, generalnego inspektora nadzoru bankowego - dodał wiceminister skarbu.

Rząd ma swoje ekspertyzy

Ministerstwo Skarbu podtrzymuje też drugi zarzut, że UniCredito złamało postanowienia umowy prywatyzacyjnej Pekao. Zobowiązało się w niej, że nie zainwestuje w inny bank w Polsce i nie będzie prowadziło konkurencyjnej działalności. - Naruszanie umowy prywatyzacyjnej jest bezsprzeczne, jawne i niebudzące wątpliwości - twierdzi wiceminister Szałamacha.

UniCredito na ten zarzut odpowiada, że klauzula zabraniająca inwestowania w inny bank w Polsce jest sprzeczna z prawem unijnym. I że wygasła po wejściu Polski do UE. Nasze ministerstwo ma jednak opinie prawne mówiące, że jest inaczej. Ma też ekspertyzę Najwyższej Izby Kontroli - wynika z niej, że UniCredito nie po raz pierwszy złamało umowę prywatyzacyjną. W 2000 r. naruszyło ją, przejmując Wschodni Bank Cukrownictwa.

Wiceminister oświadczył, że rząd nie ustąpi, bo nie zamierza kompromitować się w oczach opinii publicznej. - Tu nie ma miejsca na kompromis. Nie możemy wymagać wypełniania umów prywatyzacyjnych od małych firm, a jednocześnie przymykać oko na naruszanie tych zobowiązań przez wielkie ponadnarodowe koncerny. Pomożemy UniCredito w respektowaniu tej zasady - dodał Szałamacha.

Z UniCredito w sądzie?

To zapowiedź kolejnych działań przeciwko Włochom, którzy dostali czas do 31 stycznia na sprzedanie udziałów w BPH. Jeśli nadal będą się opierać, rząd wytoczy cięższe działa. Jakie? Tego minister Szałamacha nie chciał ujawnić. - To kroki przewidziane w polskim kodeksie cywilnym lub kary umowne przewidziane w umowie prywatyzacyjnej - oświadczył. Aby ich dochodzić, Ministerstwo Skarbu najpewniej złoży przeciwko UniCredito pozew w sądzie.

Rząd czeka teraz na to, co zrobią Włosi. Ich pisemna odpowiedź na żądania ministerstwa jest konieczna, by doszło do spotkania premiera Kazimierza Marcinkiewicza z szefem UniCredito Alessandro Profumo. Na takie spotkanie od kilku dni nalega Profumo.

We wtorek wieczorem zarząd UniCredito wydał oświadczenie, w którym podkreśla, że nie złamał umowy prywatyzacyjnej. "Zamiarem UniCredito jest wzmocnienie Pekao przez połączenie z nim banku BPH. Działania te pozostają w całkowitej zgodzie z intencjami umowy prywatyzacyjnej" - czytamy w oświadczeniu. Włosi dodają też, że rozumienie umowy prywatyzacyjnej, przy jakim obstaje polski rząd - czyli "ograniczenie konkurencyjności UniCredito w Polsce jedynie do inwestowania w Pekao" - stanowi pogwałcenie prawa europejskiego.

Unia czyta nocny faks

W Brukseli nie komentowano wczoraj kolejnego polskiego "nie" dla bankowej fuzji. Podkreślano, że odpowiedź dotarła do unijnych urzędników tuż przed wyznaczonym terminem. - Trzystronicowy faks od polskiego rządu otrzymaliśmy w poniedziałek o godz. 23.34 - powiedział nam Jonathan Todd, rzecznik unijnej komisarz ds. konkurencji.

Todd nie chciał komentować treści faksu. - Komisja Europejska oceni tę odpowiedź tak szybko, jak to jest możliwe - powiedział. Komisja przypomina, że polski rząd musi jeszcze odpowiedzieć na dwa inne listy dotyczące banków. W jednym z nich Bruksela wyraża obawę, że Polska - blokując połączenie BPH - Pekao -złamała jedną z podstawowych reguł unijnych - swobodę przepływu kapitału. Na odpowiedź polski rząd ma dwa tygodnie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.