Google płaci za fałszywe kliknięcia

90 mln dolarów - tyle proponuje firmom Google, właściciel najpopularniejszej na świecie wyszukiwarki internetowej, byle tylko uniknąć procesu o fałszywe kliknięcia

Google zarabia na reklamach - odnośnikach do stron internetowych wyświetlanych przy wynikach wyszukiwania, a także na stronach internetowych, których właściciele przystąpili do partnerskiego programu AdSense. Za każde kliknięcie w taki link reklamodawca płaci firmie Google. Jeśli ktoś kliknie na reklamę na stronie partnerskiej, Google dzieli się pieniędzmi z właścicielem strony.

Czym są wspomniane fałszywe kliknięcia (ang. click fraud)? Chodzi o przypadki, kiedy internauta - lub specjalny program - klika wielokrotnie w ten sam link. I nie dlatego, że zainteresował się ofertą, tylko np. po to, by przysporzyć jakiejś firmie dodatkowych kosztów, albo - jeśli na jego stronie Google wyświetla reklamy - samemu zarobić.

To nie podoba się reklamodawcom, którzy w ten sposób część pieniędzy wyrzucają w błoto. W lutym zeszłego roku kilka firm złożyło w sądzie w Arkansas pozew zbiorowy przeciwko właścicielom wyszukiwarek - m.in. Google i Yahoo. Oskarżają je o to, że nie podejmują wystarczających działań, by przeciwdziałać oszustwom.

Proces nie byłby Google na rękę - internetowy gigant mógłby zostać zmuszony do ujawnienia szczegółów swojego systemu reklamowego oraz sposobów, jakie stosuje, by wytropić fałszywe kliknięcia. Dlatego Google zaproponował ugodę. Zgodnie z nią wszyscy amerykańscy reklamodawcy korzystający od lutego 2002 r. z usług Google, którzy padli ofiarą click fraud, mieliby dostać darmową reklamę - łącznie jej wartość wyniesie do 90 mln dol. (choć spółka potrąci jeszcze z tej kwoty wynagrodzenie, które musi zapłacić prawnikom). Ciekawe jest to, że Google tak naprawdę proponuje poszkodowanym, by jeszcze raz skorzystali z jego sieci reklamowej - tej samej, na której działanie się uskarżają.

Yahoo, drugi gracz na rynku reklamy w wyszukiwarce, zapowiedział, że podobna ugoda w jego przypadku nie wchodzi w grę i będzie walczył z oskarżycielami w sądzie.

Propozycję Google musi jeszcze zaakceptować sąd. Ale nawet jeśli to postępowanie zakończy się pomyślnie dla Google, to na internetowego giganta czekają jeszcze pozwy w innych sądach.

Problem fałszywych kliknięć od jakiegoś czasu niepokoi też analityków - niektórzy uważają nawet, że mogą one zagrozić potędze internetowego giganta, który 99 proc. swoich przychodów zawdzięcza e-reklamie.

Sęk w tym, że nikt nie wie, czy oszustwa na kliknięciach to plaga, czy tylko margines. Przedstawiciele Google twierdzą, że skala takich oszustw jest minimalna. Innego zdania są obserwatorzy rynku, ale ich szacunki są mocno podzielone: jedni twierdzą, że co 20 klik jest fałszywy, drudzy - że co piąty, jeszcze inni - że co drugi.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.