Jak walczyć ze spamem? - trwają dyskusje

UOKiK nie chce zaostrzania kar dla spamerów ani tworzenia Inspekcji Telekomunikacyjnej przeszukującej ich siedziby i mieszkania. Takie metody zaproponował rząd w projekcie ustawy antyspamowej

Nad specjalną ustawą wymierzoną w spam - czyli masową niechcianą pocztę elektroniczną zaśmiecającą nam skrzynki mailowe - pracuje Ministerstwo Budownictwa i Transportu. Niedawno opisaliśmy założenia tej ustawy. W dużym skrócie - rząd proponuje, aby ściganiem spamu zajęła się specjalnie powołana komórka przy prezesie Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE). Rozważa dwa rozwiązania. W pierwszym powstałby tzw. spambox, czyli centralny punkt zgłaszania przypadków spamu. Przyjmowałby on skargi na spamerów i współpracował z innymi instytucjami (Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Generalnym Inspektoratem Ochrony Danych Osobowych) oraz z dostawcami usług internetowych. Drugie rozwiązanie jest ostrzejsze: powstałaby Inspekcja Telekomunikacyjna uprawniona do prowadzenia postępowań przeciw spamerom, rewidowania siedzib firm i mieszkań oraz do nakładania kar. Rząd proponuje, aby spam stał się czynem zagrożonym karą administracyjną (a nie wykroczeniem jak dziś). Spamerów można by wtedy karać mandatami od 100 zł do nawet 50 tys. zł!

Swój projekt rząd przesłał do konsultacji m.in. do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wczoraj uzyskaliśmy stanowisko Urzędu. Popiera on stworzenie spamboksu, uważa natomiast że budowanie kosztownej Inspekcji Telekomunikacyjnej z uprawnieniami większymi niż policja nie ma sensu. UOKiK ostrzegł też rząd przed nadmiernym ustawowym rozszerzaniem definicji spamu (ministerstwo uważa, że za spam należy uznać niezamówione informacje polityczne i społeczne, różne łańcuszki szczęścia, a nie tylko - jak jest dziś - niezamówioną informację handlową). UOKiK twierdzi, że jest zbyt wcześnie, by przekwalifikować spam na czyn zagrożony karą administracyjną, i nie wierzy, aby zaostrzenie kar odniosło skutek. Proponuje natomiast, by uznać spam za nieuczciwą praktykę handlową (a nie, jak dziś, nieuczciwą konkurencję), co ułatwiłoby cywilne dochodzenie roszczeń przez poszkodowanych, którym spam zapycha skrzynki mailowe.

Przypomnijmy, że wcześniej wiele pomysłów z rządowego projektu skrytykowała Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji zrzeszająca firmy teleinformatyczne. Izba uznała, że specjalna ustawa antyspamowa w ogóle nie jest teraz potrzebna.

Problem w tym, że dziś w Polsce spam w praktyce pozostaje bezkarny. Sam UOKiK pisze, że dotychczasowe bardzo nieliczne przypadki ukarania przedsiębiorców rozsyłających spam kończyły się grzywną w wysokości najwyżej 200 zł. Mimo to zarówno UOKiK, jak i Izba uważają, że nie ma sensu wytaczać przeciw spamerom zbyt ciężkich dział, bo skala spamu jest w Polsce stosunkowo niewielka, a większość e-mailowego śmiecia przychodzi do nas z zagranicy. Czy jest tak rzeczywiście? Niekoniecznie. Z opublikowanych kilka dni temu badań brytyjskiej firmy Sophos (zajmuje się ona produkcją oprogramowania ochronnego) wynika, że Polska znajduje się na piątym miejscu na świecie w rankingu krajów, z których wychodzi w świat najwięcej spamu. Na czele listy są USA, a potem Chiny, Południowa Korea i Francja.

Spam według Monty Pythona

Według amerykańskiej firmy Ferris Research aż 60 proc. z 25 mld wysyłanych codziennie na świecie e-maili to spam. Internauci tracą czas, firmy mają zapchane skrzynki e-mailowe i serwery. Roczną wartość szkód na świecie spowodowanych przez spamerów Ferris szacuje na 50 mld dol.

Angielskie słowo "spam" oznacza mielonkę. Według Wikipedii w dzisiejszym kontekście słowo to spopularyzował skecz Monty Pythona. Klient restauracji pyta o menu i dowiaduje się, że w każdym daniu jest trochę mielonki. Gdy chce zamówić coś bez mielonki Pythoni w strojach wikingów zaczynają śpiewać: "SPAM, SPAM, lovely SPAM, wonderful SPAM", zagłuszając normalną rozmowę. Pierwszy spam w historii sieci komputerowych wysłano w 1978 r. Niejaki Einar Stefferud z USA, korzystając z dostępu do zbioru adresów mailowych w sieci Arpanet, wysłał około tysiąca maili z zaproszeniem na swoje urodziny. Seria odpowiedzi zablokowała serwer pierwszego spamera.

Spam to najczęściej zwykła reklama. Często jednak wiąże się też z próbą poważnego oszustwa. Ogromne pieniądze od naiwnych wyciąga tzw. nigeryjski szwindel, czyli maile zachęcające do udziału w niezupełnie legalnej operacji w zamian za udział w bajecznych zyskach (może chodzić np. o pomoc w wydobyciu z banku zalegających tam pieniędzy, które rzekomo należały do zmarłej osoby nie mającej spadkobierców). Oczywiście wszystko jest fikcją a chodzi o wyłudzenie od ofiary pieniędzy "na koszty operacji".

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.