Wojny roamingowe: Teleimperium kontratakuje

Machina lobbingowa ruszyła. Koncerny telekomunikacyjne chcą storpedować działania Komisji Europejskiej w sprawie obniżek cen roamingu

Bruksela od dawna ostrzegała, że opłaty za roaming stosowane przez firmy telekomunikacyjne są za wysokie. I podawała konkretne przykłady: Maltańczyk korzystający z telefonu na Łotwie musiał na początku 2006 r. liczyć się z wydatkiem rzędu 13,05 euro (prawie 51 zł!) za każde cztery minuty rozmowy w godzinach szczytu. Polacy płacili niewiele mniej: telefon z Wielkiej Brytanii z komórki Plusa kosztował nawet 7,76 euro (za cztery minuty rozmowy).

Komisja Europejska postanowiła więc sięgnąć po ostre środki. Ku zaskoczeniu operatorów komórkowych Bruksela postanowiła przygotować projekt unijnego rozporządzenia, które zmieniłoby zasady liczenia opłat za roaming. Propozycja była radykalna. Użytkownik telefonu komórkowego miałby płacić zawsze stawkę, którą płaci u siebie w kraju, zarówno za połączenia międzynarodowe, jaki i lokalne. Przykładowo: Kowalski przebywający na wakacjach we Francji za wezwanie taksówki w Paryżu zapłaciłby tyle, ile zapłaciłby za podobne połączenie u nas w kraju. Zaś dzwoniąc do domu do Polski, płaciłby tyle, ile za połączenie międzynarodowe wykonane z macierzystej sieci. I, dodatkowo, nie płaciłby nic za odebrane połączenia, jak to dzieje się dziś.

Koncerny nie chcą się na to zgodzić. - Ta nowa regulacja jest niepotrzebna i szkodliwa dla rynku. To kolejny wymysł brukselskiej biurokracji. Komisja Europejska nie powinna zajmować się regulowaniem cen, lecz pozostawić to mechanizmom rynkowym - powiedział "Gazecie" Tom Phillips, przedstawiciel GSM Association, lobby zrzeszającego operatorów komórkowych na całym świecie.

Jego zdaniem nie da się zagwarantować, że użytkownik komórki w każdym kraju płaciłby tyle, ile u siebie w domu. - Bo koszty ponoszone przez operatorów są w każdym kraju inne - mówi.

Przyznaje jednocześnie, że w przypadku roamingu marża zysku jest wyższa niż w innych usługach komórkowych. - Dzięki temu możemy oferować niższe stawki w połączeniach lokalnych - tłumaczy Phillips. Lobby komórkowe ostrzega, że jeśli pomysł Komisji wejdzie w życie, koncerny odpowiedzą podwyższeniem wszystkich opłat, by zagwarantować sobie, że nie będą dopłacać do roamingu.

Jednego nie mogą jednak podważyć. Dopiero gdy Bruksela zapowiedziała swoją interwencję, koncerny na wyścigi zaczęły obniżać stawki opłat za roaming. Orange (należący do France Telecom) zapowiedział redukcję 25-proc., zaś Vodafone - nawet 40-proc. Dlaczego dopiero teraz? - Faktycznie, to nie przypadek - przyznaje "Gazecie" Phillips.

Lobby komórkowe może już jednak mówić o częściowym sukcesie. Jego argumenty znalazły dobre przyjęcie w Parlamencie Europejskim. W ubiegłym tygodniu komisja ds. rynku wewnętrznego PE przeprowadziła w Brukseli specjalne przesłuchanie w sprawie roamingu. Po wysłuchaniu przedstawicieli koncernów, narodowych urzędów regulujących rynek oraz przedstawicieli Komisji eurodeputowani uznali, że nowa unijna legislacja - blokująca wysokie ceny roamingu - nie jest na razie potrzebna.

Warto jednak zauważyć, że niektórzy eurodeputowani mają dość specyficzne poglądy w kwestiach telekomunikacyjnych. Przykładowo, Francuz Alain Lamassoure zaproponował ni mniej, ni więcej, tylko by... opodatkować SMS-y. Stawka podatku byłaby symboliczna (np. 1,5 eurocenta), jednak pomnożona przez setki milionów SMS-ów - jak twierdzi ten chadecki polityk - dałaby ogromne kwoty. Podatki z SMS-ów "krajowych" trafiałyby do budżetów narodowych, zaś pieniądze z SMS-ów transgranicznych zasilałyby bezpośrednio budżet Unii Europejskiej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.