Akcje pompowane spamem

Spamerzy finansowi mają nową taktykę. Firmy i inwestorzy na świecie mogą zlecić im płatne napompowanie kursów swoich akcji na giełdzie

"Jesteśmy firmą zajmującą się promowaniem akcji, poszukujemy poważnych partnerów" - tak zaczyna się jeden z e-maili rozesłanych ostatnio przez spamerów do inwestorów i akcjonariuszy firm na rynkach zachodnich. Jego treść opublikowała firma Sophos sprzedająca m.in. technologie antyspamowe. Akcjonariuszom (list adresowano do firm, których akcje spadły na giełdzie na groszowe poziomy) autorzy e-maila proponują podniesienie kursu ich akcji nawet o 200-250 proc. w ciągu dwóch-trzech tygodni przy aż dziesięciokrotnym zwiększeniu obrotów na giełdzie. Oczekują za to kilkuprocentowej prowizji od wzrostu ceny papieru.

"Wiemy dokładnie, które akcje będą rosły, a które spadną" - czytamy z kolei w ofercie dla inwestorów. Autorzy są gotowi wskazać im odpowiednie papiery, jeszcze zanim wywindują ich kurs. W zamian żądają 25-30 proc. prowizji od zysku na transakcji.

Taka taktyka to nowość. Ale rozmaite propozycje finansowo-inwestycyjne są od dawna jedną z głównych (obok erotyki i medykamentów) kategorii spamu - według ubiegłorocznych raportów Sophosa stanowią ok. 40 proc. wszystkich śmieciarskich e-maili. Tradycyjny schemat działania spamu inwestycyjnego polega na pompowaniu kursów akcji małych, mocno przecenionych firm, w które spamerzy sami wcześniej zainwestowali. W świat idą miliony e-maili np. z "sekretną" informacją, że dana firma na dniach ujawni swój przełomowy wynalazek, po którym jej kurs wielokrotnie wzrośnie.

Zazwyczaj normalne obroty akcjami wybranej spółki są znikome - jeśli więc nawet tylko promil odbiorców uwierzy i kupi jej akcje, to ich notowania przez chwilę idą w górę. Spamerzy sprzedają papiery, kurs spada, a naiwni zostają z mało wartymi akcjami w rękach. Jak podaje BBC, z badań przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii i USA wynika, że ci, którzy nabiorą się na rzekome hity inwestycyjne, tracą w ciągu zaledwie dwóch dni średnio ok. 8 proc. zaangażowanych pieniędzy. Spamerzy, w porę sprzedając akcje, mogą liczyć na błyskawiczny 5-6-proc. zysk z inwestycji, po czym przerzucają się na inną spółkę.

Teraz ten nielegalny proceder wkracza na nowe obszary. - Już nie tylko sami próbują zarabiać na manipulacji kursami papierów wartościowych, ale mają czelność otwarcie poszukiwać chętnych na swoje usługi wśród firm - mówi Graham Cluley, starszy konsultant w firmie Sophos. Spamerzy oferują nawet potencjalnym klientom jeden dzień próby, podczas którego są gotowi za darmo wykazać skuteczność swoich metod.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.