Firmy fonograficzne ścigają piratów

Polska branża fonograficzna ruszyła do boju z serwisami P2P, w których internauci za darmo wymieniają się m.in. muzyką

- Jestem załamany tym, jak wielkie jest w Polsce przyzwolenie społeczne na tego typu zjawiska - mówił wczoraj Sławomir Pietrzak, szef SP Records (wydaje m.in. płyty Kazika i Pidżamy Porno). - Widzę to zarówno wśród moich znajomych z branży, jak i wśród ludzi związanych z telewizją czy radiem. Oni ściągają, rżną muzykę w jakimś kosmicznym rozmiarze - żalił się Pietrzak. Nieprzypadkowo znalazł się na wczorajszej konferencji. Jak podaje Związek Producentów Audio-Video (ZPAV), z polskich artystów to właśnie twórczość Kultu, Kazika czy Pidżamy Porno jest najchętniej ściągana w P2P.

P2P od kilku lat jest solą w oku wytwórni fonograficznych - większość plików w tego typu serwisach jest udostępniana nielegalnie. Jak szacuje Międzynarodowa Federacja Przemysłu Fonograficznego (IFPI), w ub.r. ściągnięto w ten sposób 20 mld utworów.

IFPI ogólnoświatową kampanię przeciwko P2P prowadzi od kilku lat, w tym roku przyłączyła się do niej też Polska.

- W październiku złożyliśmy zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przeciwko 59 internautom - mówi Marek Staszewski, pełnomocnik ZPAV. - Łącznie udostępniali oni nielegalnie ponad 200 tys. plików muzycznych w takich sieciach jak Gnutella, eDonkey czy DirectConnect.

Do niektórych namierzonych przez ZPAV zapukała już policja. Jak mówi komisarz Zbigniew Urbański z Komendy Głównej Policji, pierwszych przeszukań dokonano już m.in. we Wrocławiu i w Gdańsku. W poniedziałek w Koszalinie policjanci przeszukali też mieszkanie studenta I roku informatyki. Jak mówi Urbański, udostępniał on w sieciach P2P 115 GB danych (głównie filmy i muzykę).

Na Zachodzie wśród pozwanych znajdują się osoby o różnych profesjach - zdarzył się nawet... niemiecki pastor.

- U nas na razie ma takich przypadków - śmieje się Staszewski. Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że na celowniku polskiej policji jest m.in. gabinet stomatologiczny.

Dotąd branża fonograficzna złożyła na świecie ponad 30 tys. takich zawiadomień (najwięcej w USA - 18 tys.). Większość to sprawy cywilne, ponad 2 tys. z nich zakończyło się już ugodą - jak podaje IFPI, średnie odszkodowanie, jakie płacili pozwani, wynosi blisko 2,5 tys. euro. Wczoraj ogłoszono wszczęcie ponad 8 tys. kolejnych spraw w 17 krajach.

Jak już pisaliśmy, ZPAV jeszcze przed październikiem wszczął kilkadziesiąt postępowań. Tylko kilka zakończyło się prawomocnym wyrokiem (odszkodowania wyniosły od 400 zł do ponad 7 tys. zł)

- To dopiero początek - zapowiada Staszewski. - Będziemy kontynuowali nasze akcje edukacyjne skierowane do szkół i rodziców, ale i zdecydowanie walczyli prawnie z nielegalnym udostępnianiem plików w internecie.

Ale walka będzie mozolna. Już sama liczba pozwanych to kropla w morzu - z badań, które przeprowadziła firma Gemius, wynika, że z legalnych źródeł muzyki korzysta w Polsce ok. 2 mln internautów. W sieciach P2P jest ich dwukrotnie więcej.

Żmudne będzie też postępowanie. Najpierw ZPAV musi zebrać materiał dowodowy, ten - wraz z numerem IP komputera, z którego można ściągać pliki - przekazuje policji. Żeby ustalić, gdzie mieszka właściciel komputera, policja musi takie dane wydobyć od dostawcy dostępu do internetu. A współpraca policji z tymi firmami nie układa się najlepiej. - Rzeczywiście, to nie jest wzorowa współpraca. Zdarza się, że czekamy na takie dane nawet pół roku albo nikt nie odpowiada na nasz wniosek - mówi jeden z pracowników Komendy Głównej. - Zwykle jednak pomaga interwencja prokuratora - dodaje.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.