Kilkanaście tysięcy złotych za komórkę

Największy producent telefonów komórkowych, fińska Nokia, sprzedał w tym roku w Polsce pierwsze aparaty swej luksusowej marki Vertu. Najtańsze kosztują kilkanaście tysięcy złotych, ale Finowie szacują, że w kilka lat na świecie sprzedadzą milion takich telefonów

Wydawałoby się, że szczytem marzeń są znajdujące się w ofercie operatorów najdroższe telefony po 2-4 tys. zł, czasem dostępne taniej w ofertach dla klientów biznesowych. Tymczasem w specjalnych salonach i sklepach jubilerskich na całym świecie można kupić aparaty setki razy droższe. Niektóre telefony stają się towarami luksusowymi, takimi jak złote zegarki Patek Philippe, odzież Versace czy samochody Rolls-Royce.

Cobra do rozmowy też dobra

Marka Vertu, własność Nokii, działa na rynku komórkowym od czterech lat. We współpracy z francuską firmą jubilerską Boucheron wprowadziła właśnie do sprzedaży model Cobra (równoczesna premiera miała miejsce w Paryżu i Bombaju), nafaszerowany diamentami, szafirami i złotem. Całe urządzenie oplata rubinowy wąż. Cena - bagatela - 270 tys. euro. Dostępne są jednak i telefony na mniej zasobną kieszeń - nawet po 3,5 tys. euro.

Najtańsze zbudowane są z nierdzewnej stali i skóry, droższe mają w obudowie platynę, złoto i drogocenne kamienie. Szafirowy wyświetlacz jest odporny na zarysowanie. Klawiatura (łożyska z drogich kamieni pod każdym klawiszem) ma wytrzymać 20 lat! Tyle że przeciętny telefon jest już zużyty i przestarzały po dwóch latach i rzucany w kąt. Jak to pogodzić? Nie trzeba. Po pierwsze, Vertu ma możliwość wymiany oprogramowania i unowocześniania bez konieczności wymiany obudowy, po drugie, to nie kupuje się go dla nowoczesności. Żaden taki nie ma aparatu fotograficznego czy możliwości wgrywania własnych dzwonków.

A mimo to na zamówiony telefon trzeba czekać często wiele tygodni. Vertu mają takie gwiazdy jak: Gwyneth Paltrow, Madonna, Mariah Carrey, Jenifer Lopez, Brad Pitt czy David Beckham. Aparaty mają specjalny przycisk "concierge", który łączy posiadacza ze specjalnym serwisem i obsługą - jak w hotelu - załatwi zajętemu klientowi rezerwację w restauracji czy prześle ładowarkę, gdy ta się zawieruszy. Korzystanie z "concierge" przez pierwszy rok jest bezpłatne, a potem kosztuje 800 euro rocznego abonamentu plus koszt połączeń.

- Urządzenia są duże i ciężkie, ale takie mają być. Chodzi o to, aby drogocenny telefon było czuć - mówi Joanna Nowosadzka, kierownik warszawskiego sklepu La Boutique Suisse, który jako pierwszy sprzedawał Vertu. Teraz robi to inny warszawski butik Hermitage. Zdaniem jego szefa Jakuba Stępnia sprzedaje się "kilka sztuk miesięcznie". Poza tym w sprzedaży są Vertu w Poznaniu i Krakowie.

Ile osób je w Polsce kupiło? Kto? Sprzedawcy milczą jak grób. Wiadomo tylko tyle że pierwszy egzemplarz znalazł nabywcę dopiero w trzy miesiące po rozpoczęciu sprzedaży, czyli w lutym tego roku.

- Prezes dużej korporacji kupił sobie najdroższy model Nokii, aby po tygodniu zorientować się, że jego podwładny już go ma. W efekcie poirytowany zamówił u nas Vertu, platynowy z drogocennymi kamieniami, aby na pewno nikt mu już nie dorównał - wspomina Joanna Nowosadzka.

Jednak większość osób, słysząc cenę, jedynie wzdycha.

Zdaniem Tomasza Bartnika z Corporate Profiles Consulting klienci kupują tak drogie przedmioty, bo mają one dużą wartość natury estetycznej. Ponadto ludzie lubią potwierdzać przed sobą swój status społeczny lub chodzi im o autopromocję.

Diamenty przy uchu

Sprzedaż Nokii (ma 35 proc. rynku komórek) podobnie jak innych producentów szybko rośnie głównie dzięki dostawom tanich telefonów na biedniejsze i wielkie rynki, np. chiński czy indyjski. W III kw. tego roku wzrosła o 20 proc. w skali roku (do 10,1 mln euro). Problem w tym, że przy ostrej konkurencji marże są niewielkie, ceny spadają (w Nokii to średnio 100 euro), a rynek się powoli nasyca.

Inaczej jest w przypadku luksusowych aparatów za tysiące euro - te mają być prawdziwym przebojem. Prezes Vertu Alberto Torres ocenia rynek na ponad milion sztuk w ciągu kilku lat. - W ciągu dekady przypadałoby na nie 1 proc. całego rynku komórek - mówi.

Sprzedaż Vertu podwaja się co roku, a mogłaby się i potrajać, gdyby producent był w stanie nadążyć za zapotrzebowaniem.

Jego właściciel, Nokia, chce powielić sukces producentów ekskluzywnych zegarków, na których przypada 1-2 proc. sprzedaży egzemplarzowej i ponad 30 proc. wartości całego rynku.

Według niedawnego raportu Merrill Lynch i Cap Gemini liczba mieszkańców naszej planety dysponujących majątkiem ponad miliona dolarów podwoiła się w ciągu dziesięciu lat do 8,7 mln osób.

Tylko Nokia zdecydowała się stworzyć oddzielną luksusową markę, ale inni producenci coraz częściej wypuszczają limitowane serie superdrogich aparatów ze złotymi elementami czy szlachetnymi kamieniami. Motorola - z okazji jednej z uroczystości rozdania Oscarów - wypuściła serię telefonów V wysadzanych dziesięciokaratowymi diamentami po 50 tys. dol. sztuka. Niedawno firma nawiązała współpracę z Dolce & Gabbana i wyprodukowała serię telefonów RAZR (najlepiej sprzedający się obecnie produkt Motoroli) wzbogaconych o złote elementy.

Z kolei w Polsce w ubiegłym roku Samsung wypuścił krótką serię sygnowaną nazwiskiem znanego projektanta ubrań Macieja Zienia. Samsung SGH-E800 został nafaszerowany diamentami Svarovskiego i ozdobiony srebrnym brelokiem w formie kostki. Telefony były dostępne tylko w atelier Macieja Zienia po 10 tys. zł sztuka. Rozeszły się na pniu.

To niemal za darmo w porównaniu z ceną aparatów wzbogacanych przez austriackiego jubilera Petera Aloissona. Telefon wykonany z czystego złota oraz 2950 błękitnych diamentów wtopionych w obudowę wyceniono na równowartość 3 mln zł. Aloisson wytwarza rocznie tylko kilka takich cacuszek, ale nie stroni też od produkcji prostszych modeli po 30 tys. euro sztuka.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.