YouTube kuźnią talentów

Hollywoodzcy łowcy talentów będą szukać nowych gwiazd kina w... serwisach z plikami wideo zamieszczanymi w internecie. Zaglądają tam również polscy producenci.

Bariera wejścia w świat cyfrowej rozrywki jest tak niska, że każdy może dziś zostać artystą. 99,999 proc. talentów zgromadzonych w internecie prawdopodobnie nie zrobi klasycznej kariery filmowej ani telewizyjnej. Ale w internecie dzieje wiele różnych rzeczy - mówił niedawno na łamach dziennika "The New York Times" Brent Weinstein, szef działu United Talent Agency Online.

UTA należy do pierwszej piątki łowców talentów w Hollywood i obsługuje takie gwiazdy jak David Chase (znany m.in. z serialu "Rodzina Soprano") czy Jack Black (wystąpił m.in. w "King Kongu"). Teraz UTA będzie śledzić nie tylko przesłuchania aktorów, ale zacznie rozglądać się również za obiecującymi twórcami w wirtualnym świecie.

Nowy Spielberg na YouTube?

W tym wypadku nie chodzi jednak o szukanie twarzy do filmów. Pracownicy UTA Online chcą wydobyć nowe pokolenie scenarzystów i reżyserów z otchłani takich serwisów jak YouTube, MetaCafe czy Revver. Wydobyć, bo YouTube i kilkaset innych serwisów z plikami wideo przypomina nieco internetowe śmietniki. Internauci wrzucają tam, co im się żywnie podoba: przysłowiowe filmiki z imienin cioci, nagrywane z telewizji muzyczne teledyski czy fragmenty rozgrywek sportowych. Ale zdarzają się i filmiki, których autorzy ujmują widzów-internautów pomysłowością czy zabawnym montażem.

Brooke Brodack, 20-latkę z Massachusetts, wypatrzył na YouTube Carson Daly prowadzący jednego z programów w stacji NBC. W czerwcu tego roku Brodack, która zasłynęła krótkimi - według wielu internautów - zabawnymi filmikami, w których sama występowała, podpisała z firmą producencką Daly'ego 18-miesięczny kontrakt. - Kilka rzeczy momentalnie przykuło moją uwagę - mówił Daly. - Ona ma świeże spojrzenie, pewne umiejętności reżyserowania i genialne wyczucie muzyki oraz tego, jak ją wykorzystywać.

W sierpniu Brodack zaczęła udostępniać swoje dzieła na stronie ItsYourShowTv.com sponsorowanej przez NBC. Tworzy też krótkie filmiki na potrzeby stacji telewizyjnej.

- Zapotrzebowanie rynku na młode talenty dopiero zaczyna rosnąć - mówi John Moshay z działu rozwoju biznesu interaktywnej agencji reklamowej Whittman Hart z Chicago. Korzysta ona z usług reżyserów reklam internetowych, ale nie utrzymuje ich na etatach. Whittman Hart zatrudnia obecnie trzech 26-letnich agentów, którzy szukają zdolnych twórców plików wideo. Nawet jeśli nie skorzysta z ich usług branża filmowa, to duże portale internetowe ciągle szukają specjalistów tworzących nową unikalną zawartość dla ich serwisów. Dotąd agentom Whittman Hart udało się znaleźć kilku twórców seriali internetowych oraz krótkich komedii i - według doniesień amerykańskiej prasy - sprzedać ich usługi dużym portalom internetowym za "sześciocyfrowe kwoty".

- To są ludzie, którzy zaczynają rozumieć, że coś mają. Oni widzą, że YouTube sprzedano za 1,6 mld dol., i mówią: "Sekundę! Nie widziałem grosza z tej sumy, a moje filmiki ktoś obejrzał dwa miliony razy". Oni czują, że mogli nie zarobić tak wiele, jak powinni, i bardzo się cieszą, gdy dzwonimy - mówi jeden z agentów.

Świeża krew z internetu

Czy i w Polsce ruszą łowy w internecie? - To mądry pomysł. Rynek produkcji telewizyjnej rozwija się w Polsce bardzo dynamicznie i cały czas potrzebuje talentów. Stykają się dziś z tym wszystkie firmy. Poszukiwanie ich w internecie ma taki sam sens jak poszukiwanie na nowych rynkach, jak np. w Rosji - mówi Piotr Fajks, prezes TV4, dawniej odpowiedzialny m.in. za współpracę z producentami telewizyjnymi w Polsacie. Jego zdaniem również już wkrótce, także w Polsce, pojawią się programy bazujące na treściach wyprodukowanych przez użytkowników internetu. Pierwsze eksperymenty już widać - np. w programie "Szkło kontaktowe" w TVN 24 pokazywano krótkie filmiki zmontowane przez redaktora "Gazety" Dariusza Ćwiklaka, m.in. parodie polityczne z serii "Muppet Sejm".

- Mamy świadomość tego, że wielu obecnych twórców nie jest w stanie przekroczyć pewnej bariery. Do rodzących się właśnie nowych mediów jest potrzebna świeżość, potrzeba krwi zmieszanej z internetem - dodaje Kamil Przełęcki, szef studia producenckiego Akson Net i współtwórca wirtualnej wypożyczalni filmów Netino.pl.

Akson wyławia młode talenty - zachęca twórców, zwłaszcza tzw. kina offowego, by przysyłali im swoje dzieła, ale też by zmierzyli się z tematem wyznaczonym przez studio. - Wówczas wiemy, że ktoś sam to wyprodukował, a nie jest to kopia czegoś znalezionego w internecie - tłumaczy Przełęcki.

Pierwsze efekty już są - Akson Net podpisał umowę z dwoma młodymi twórcami Janem Kwiecińskim i Marcinem Starzeckim. W ten sposób powstała "Winda", czyli serial składający się z krótkich epizodów przeznaczony do ściągania na przenośne odtwarzacze multimedialne. "Winda" wkrótce ma trafić do sprzedaży.

Ale z wyławianiem polskich perełek montażu na polskich serwisach z plikami wideo może nie być wcale tak różowo. - Przyglądamy się temu, co dzieje się na YouTube, przeczesujemy też polskie serwisy jak Patrz.pl czy Smog - mówi Przełęcki. - Ale z przykrością muszę powiedzieć, że poziom tych produkcji jest dość marny.

- Oczywiście nie znaczy to, że poziom się nie podniesie. Ale na razie dominują tu głównie parodie, humorystyczne filmiki, które ani technicznie, ani warsztatowo nie przedstawiają większej wartości - dodaje.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.