Brukselska odsiecz dla TP SA

Komisja Europejska ostrzegła UKE przed nałożeniem rekordowej kary na TP SA za drogi internet

Urząd Komunikacji Elektronicznej zamierza nałożyć na TP SA maksymalną możliwą karę, czyli 356 mln zł. Za co? Po ciężkiej walce UKE zmusił spółkę do rozdzielenia od 15 lutego usług internetu i telefonii (obecnie użytkownik Neostrady, chcąc nie chcąc, musi opłacać też abonament telefoniczny za co najmniej 50 zł). Problem w tym, że firma zażyczyła sobie w zamian dodatkowej opłaty "za utrzymanie łącza" - 36,6 zł. Tego UKE było za wiele. Streżyńska zapowiedziała, że w połowie lutego ukaże TP SA.

Spółka natychmiast zakwestionowała kompetencje urzędu odnośnie do internetu. Niespodziewanie zyskała poparcie Brukseli, która uważa, że obecnie UKE może wpływać jedynie na taryfy telefoniczne, bo rynek szerokopasmowego internetu nie jest w UE regulowany. Komisja zagroziła w czwartek "podjęciem kroków prawnych przeciw Polsce".

- Otrzymaliśmy od UKE list, w którym urząd potwierdził swoje stanowisko. Następnym krokiem będzie rozpoczęcie procedury dyscyplinującej. Stanowisko urzędu jest błędne - powiedział cytowany przez agencję Reuters urzędnik z departamentu do spraw telekomunikacji KE.

Procedura ta trwa zwykle kilka miesięcy i może doprowadzić do zaskarżenia kraju przed unijnym trybunałem. Jeśli ten orzeknie, że nastąpiło złamanie prawa UE, na państwo członkowskie może zostać nałożona kara finansowa.

- Komisja jest stronnicza i opiera się na niesprawdzonych faktach. Nie regulujemy cen internetu, a jedynie kwestionujemy zawyżoną opłatę za utrzymanie łącza - powiedziała nam szefowa UKE Anna Streżyńska. - Nie zamierzam tolerować takich działań Komisji. Poproszę rząd o interwencję w Brukseli.

Tego samego dnia doszło do jeszcze jednej potyczki TP SA z urzędem. Spółka poinformowała, że wycofuje przekazane UKE do akceptacji trzy projekty telefonicznych akcji promocyjnych. TP SA twierdzi, że urząd bezprawnie upublicznił je na swoich stronach internetowych przed zatwierdzeniem, co może wykorzystać konkurencja. - Nasze możliwości marketingowe zostały sparaliżowane - powiedział dziennikarzom dyrektor Przemysław Kurczewski z TP SA.

Firma chciała wprowadzić nowe oferty 1 kwietnia. Chodziło m.in. o promocję kart telefonicznych i abonament za 109 zł, który pozwoliłby na "darmowe" połączenia w sieci TP SA i do innych sieci stacjonarnych. - To próba zdyskredytowania nas i przekonania klientów, że zły urząd utrudnia wprowadzenie nowych ofert. Zgodnie z decyzją sądu mamy prawo publikować pełne informacje o nich, a i tak podajemy tylko okrojone. TP SA nie zgłaszała zastrzeżeń do wcześniej upublicznionych cenników na stronach urzędu - mówi Streżyńska.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.