Technologia SED pod znakiem zapytania

Kolejna kłoda na drodze debiutu Canona na rynku telewizyjnym - sąd uznał, że japońska spółka złamała umowę z Nano-Proprietary. I teraz musi się z nią dogadać, jeśli nie chce zaprzepaścić szansy na rozwój technologii SED, która ma stanowić konkurencję dla telewizorów plazmowych i LCD

Telewizory SED miały odwzorowywać kolory równie dobrze jak tradycyjne kineskopy oraz bić na głowę ekrany plazmowe i LCD lepszym kontrastem i jasnością obrazu. Tyle że dotąd te zalety mogli jedynie doceniać inżynierowie w laboratoriach i goście odwiedzający targi elektroniki użytkowej. Ani bowiem Canon, ani Toshiba, które wspólnie pracowały nad nową technologią, nie zdecydowały się, by sprzedawać telewizory SED w sklepach. Debiut odwlekał się już od 2005 r. - a to z powodów kłopotów technicznych, a to z powodu spadku cen plazm i LCD do takiego poziomu, że debiut SED byłby z miejsca skazany na porażkę. W końcu SED trafił też do sądu - za złamanie umowy Canona pozwała teksaska firma Nano-Proprietary, która wcześniej udzieliła Japończykom licencji na korzystanie z jej patentu na wytwarzanie matryc do nowych telewizorów. Kością niezgody stała się Toshiba. Amerykanie zgodzili się bowiem na to, by z ich rozwiązań korzystał tylko Canon i żadna inna firma. Canon liczył jeszcze na to, że zażegna spór, rozwiązując na początku stycznia spółkę z Toshibą. Ale plan spalił na panewce - sąd przychylił się bowiem do wniosku Nano-Proprietary. Jak mówią źródła zbliżone do transakcji, odszkodowanie, jakie Canon ma wypłacić Amerykanom, jeszcze nie zostało ustalone. Jeśli wyrok sądu zostanie podtrzymany, Canon będzie musiał po raz kolejny usiąść do stołu negocjacyjnego z teksaską spółką. O ile oczywiście nadal będzie zainteresowany debiutem na rynku telewizyjnym.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.