Awatary potrzebują certyfikatów uczciwości

Awatar przyszłości będzie potężną bronią. Wystarczy, że niedostrzegalnie zmodyfikujesz swój wygląd, a Twój rozmówca z łatwością Ci zaufa. Tymi metodami możesz zorganizować całą grupę sympatyków i kierować nią, nie słysząc słowa sprzeciwu. O ile nie ulegniesz wcześniej perswazyjnej mocy innego awatara, by oddać mu wszystkie oszczędności i natychmiast wyskoczyć przez okno.

Awatary to nasi reprezentanci, jakich coraz częściej używamy do interakcji z innymi ludźmi w sieci . Realistyczne, animowane i często trójwymiarowe wizerunki ułatwiają nam nawiązywanie w internecie kontaktów, bo wzbudzają zaufanie. Badania pokazują, że łatwiej uwierzymy napotkanemu w internecie człowiekowi, jeśli wygląda jak człowiek - rusza się, macha do nas, jego twarz wyraża emocje. Ma to jednak swoje złe strony - ostrzega najnowszy numer "Science" .

Użytkownicy wielu serwisów społecznościowych mogą swobodnie modelować swoich sieciowych przedstawicieli. Dlatego na czatach, forach i w popularnych grach internetowych pełno jest pięknych nastolatek i muskularnych przystojniaków wystrojonych w najmodniejsze ciuchy. Nawet zdjęcia we własnym profilu można całkowicie odmienić kilkoma kliknięciami. Ale na tym możliwości autoprezentacji się nie kończą.

W sieci nie ma miejsca na szczerość?

- W rzeczywistym świecie stosujemy wiele sztuczek, by zwiększyć wrażenie, jakie robimy na innych. Płacimy konsultantom od wizerunku, trenerom, robimy sobie makijaż, przechodzimy operacje plastyczne . W świecie wirtualnym upiększona figura i gładka cera to norma- wyjaśnia profesor Judith Donath z MIT .

- Awatary mogą doskonale przypominać swoich właścicieli, albo być fantastycznymi tworami ich wyobraźni, jak gadające jaszczury albo kosmici - pisze na łamach prestiżowego tygodnika "Science" . Badaczka ostrzega, że ta łatwość w modelowaniu swojego internetowego przedstawiciela może prowadzić do poważnych nadużyć.

- Gdy programy odpowiadające za ich zachowanie staną się naprawdę zaawansowane, awatary będą coraz bardziej atrakcyjne i pozornie przyjazne. Ale czyż nie staną się idealną maską, za którą kryć się może ktoś nieuczciwy? - zastanawia się autorka. Jej zdaniem do załatwiania w internecie poważnych spraw będziemy potrzebowali zabezpieczeń, które zagwarantują szczerość urzędujących tam indywiduów.

- Podejrzliwi obywatele przyszłości będą domagać się kontaktów jedynie za pośrednictwem zaufanych serwisów internetowych, uniemożliwiających manipulację - przewiduje.

Twórcy trójwymiarowych serwisów społecznościowych już zapowiadają rewolucję w internecie - wkrótce ich zdaniem zapomnimy o stronach WWW i wszystko będziemy załatwiać w rzeczywistości wirtualnej. Niedługo zapewne banki internetowe uruchomią wirtualne okienka, gdzie znowu, żeby załatwić sprawę trzeba będzie mieć do czynienia z urzędnikiem lub urzędniczką.

Czy te oczy mogą kłamać?

Badania dowodzą, że takiemu konsultantowi zaufamy chętniej niż komunikatom banku czytanym z ekranu. Wystarczy, że awatar będzie patrzył nam z monitora prosto w oczy. Po bezdusznych formularzach WWW takiej odmianie każdy przyklaśnie. - Żywimy powszechnie przekonanie że, (choć to nie jest udowodnione) ktoś kto nawiązuje stały, bezpośredni kontakt wzrokowy, musi być uczciwy - podkreśla Donath.

Ale nie będzie to remedium na oszustwa dokonywane dziś masowo w internecie za pomocą kłamliwych e-maili i fałszywych stron internetowych. Bo przecież w rzeczywistości wirtualnej szybko pojawią się fałszywi bankowcy i cała zgraja innych oszustów. A wszystkim będzie dobrze z oczu patrzeć.

Popularne dziś awatary to często zwykłe obrazki. Nawet w trójwymiarowych światach wielu gier internetowych są to nadal niemrawe sztywniaki o kanciastych kształtach. - Nie zachowują się jak ludzie i wyglądają dziwnie - pisze Donath. - Nawet podczas rozmowy gapią się w przestrzeń, nie ruszają się i nie okazują zaangażowania.

Ale coraz częściej nasze cyfrowe odpowiedniki są zdolne do mimiki i gestykulacji. Grafika komputerowa pozwala na realistyczne odwzorowanie wyglądu i złożonych ruchów ludzkiego ciała. - Za dwa lata nie odróżnimy gry od filmu - zapowiadają producenci kart graficznych, chwaląc się, że PC-ty coraz wierniej przedstawiają rzeczywistość na monitorze.

Oczywiście użytkownik nie kontroluje każdego gestu i spojrzenia, tak samo jak nie kontroluje w pełni świadomie własnej gestykulacji i mimiki - inaczej zapomniałby o samej konwersacji. Zamiast tego krótkie komendy powodują, że program odpowiadający za naszego przedstawiciela w świecie cyfrowym uruchamia cały łańcuch rozmaitych min i działań. By na przykład zakończyć pogawędkę, nowoczesny awatar przerywa kontakt wzrokowy, oddala się i macha do rozmówcy na pożegnanie.

Taki awatar może wyglądać tak jak ten wirtualny kierowca Formuły 1:

 

Naukowcy zbadali efekty takich zabiegów- pisze Donath. Użytkownicy platformy umożliwiającej gestykulację uznali ją za bardziej naturalną i zajmującą od konkurencyjnej, gdzie nieruchomego ludzika można było tylko przesuwać tu i tam. To było do przewidzenia, ale na tym wnioski się nie kończą. Okazuje się, że badani wynieśli z eksperymentu przekonanie, iż partner używający ruchomego wizerunku był ciekawszym rozmówcą.

- Odkryto, że użytkownicy łączą zachowania awatarów z rozmaitymi cechami charakteru - twierdzi Donath. - Człekokształtne postaci z wyraźnie określoną płcią (w przeciwieństwie do takich bezpłciowych) są uważane za najbardziej atrakcyjne i godne zaufania - wyjaśnia. Autorka opisuje szereg eksperymentów, w których wygląd wirtualnych postaci poddano obróbce tak, by przypominały twarz rozmówcy, albo naśladowały jego gestykulację.

- Argumenty polityków łatwiej trafiały do internauty, jeśli ich twarze były lekko upodobnione do jego własnej - relacjonuje.

To odkrycie może być jej zdaniem wykorzystane do wzmacniania więzi grupowych w internecie. Grupa (na przykład słuchacze wirtualnej uczelni, albo konferencji ) będzie z większą uwagą słuchać kogoś, kto będzie wyglądał po trosze jak każdy z odbiorców. Jeszcze lepszy efekt osiągnie mówca jeśli będzie się dostosowywał do każdego internauty indywidualnie. Moderatorzy licznych serwisów i forów internetowych z pewnością wiele by dali za wzmocnienie swojej siły przekonywania. Czy nie lepiej byłoby pogrozić palcem, zamiast piętnować i banować niesfornych użytkowników?

Potężna moc perswazyjna awatarów-kameleonów będzie z pewnością używana w reklamie, podczas kampanii wyborczych i przy wielu innych okazjach, w celach niekoniecznie godnych pochwały. Dlatego właśnie Donath spodziewa się, że w internecie obok superatrakcyjnych awatarów, którym każdy bezgranicznie zaufa, będzie również olbrzymie zapotrzebowanie na postacie z certyfikatem szczerości.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.