Co wychodzi z Pino.pl?

Sklejenie z rynkowej drobnicy dużego gracza, konkurenta dla największych polskich portali - takie były ambicje pomysłodawców serwisu Pino.pl. Ich eksperyment wchodzi w decydującą fazę

Budowa portalu Pino.pl trwała od końca ubiegłego roku. Kilka dni temu giełdowa spółka Internet Group (jest to w dużej części dawne CR Media Consulting) odpaliła serwis w nowej wersji. - Portal jest gotowy - mówi Rafał Janik, dyrektor ds. rozwoju w Pino.pl, który określa swój serwis jako "centrum internetu". - Nadszedł czas na dużą kampanię promocyjną.

Rywale pytani o nową konkurencję wypowiadają się różnie. - Na razie wygląda to na przypadkowy zlepek wielu serwisów - komentuje menedżer jednego z portali. Przyznaje jednak, że Pino.pl ma także atuty.

Portal szyty z kawałków

Pomysł na Pino.pl był eksperymentem obliczonym na zbudowanie stosunkowo niskim kosztem silnego portalu, który według zapowiedzi z grudnia zeszłego roku miał w tym roku osiągnąć widownię rzędu 8 mln osób, czyli niewiele mniej, niż ma obecnie Wirtualna Polska, i więcej, niż ma Interia.pl.

Związani z CR Media Consulting pomysłodawcy Pino.pl postanowili wykorzystać światową modę na tzw. Web 2.0, czyli na serwisy, których zawartość tworzą lub agregują sami internauci (chodzi o witryny z wideo w rodzaju YouTube.com, agregatory odsyłaczy spod znaku Digg.com, serwisy blogowe i dziennikarstwa obywatelskiego, serwisy społecznościowo-towarzyskie itp.). Wykorzystać w dwojaki sposób - po pierwsze, przejąć szereg młodych (więc jeszcze stosunkowo tanich) serwisów tego rodzaju mnożących się na polskim rynku (głównie jako kalki projektów z USA), licząc, że ich popularność będzie rosła równie szybko jak amerykańskich oryginałów. Po drugie, stworzony z ich połączenia portal miałby koszty działania znacznie niższe niż portale tradycyjne - większość treści dostarczaliby mu za darmo użytkownicy.

Internet Group zdołała kupić znaną firmę hostingową Prv.pl (umożliwia tworzenie darmowych stron internetowych) i blisko dziesięć innych serwisów, w tym m.in. dziennikarski iThink.pl, Patrz.pl (wideo) i społecznościowy Osobie.pl. Miał być też popularny Blog.pl, ale w ostatniej chwili podkupił go Onet.

"Czapką" nad nimi jest witryna Pino.pl oferująca wybór treści z poszczególnych serwisów, pocztę elektroniczną oraz możliwość logowania się jednym loginem i hasłem do wszystkich serwisów grupy. Właśnie ta ostatnia funkcja, określana jako wspólny paszport, jest zdaniem twórców przedsięwzięcia trzonem projektu.

Ile pieniędzy poszło na przejęcia? - Dotychczasowe koszty projektu to kilka milionów złotych. Szczegółów nie możemy podać ze względu na poufność w umowach - mówi Janik.

Skąd wziąć miliony użytkowników

Według badania Megapanel PBI/Gemius Pino ma 3,1 mln użytkowników, co daje mu 13. miejsce wśród wszystkich serwisów w Polsce. Menedżerowie konkurencyjnych portali zgodnie oceniają to jako niezły wynik. Tyle że lwia część z tego to użytkownicy Prv.pl, "kupieni" razem z tą firmą. - A to są osoby, które zupełnie nie identyfikują się z witryną Pino - mówi Marcin Hajek z krakowskiego portalu Interia.pl.

Tomasz Woźniak, Wirtualna Polska: - O tym, jak niewielu internautów kojarzy Pino.pl jako osobny portal, może świadczyć, że ten adres odwiedza zaledwie 26 tys. użytkowników miesięcznie. Popularność większości serwisów z grupy Pino jest śladowa.

Zdaniem Rafała Janika na takie analizy jest za wcześnie. - Dotychczas pracowaliśmy nad integracją serwisów. Kwestię wizerunku i rozpoznawalności marki Pino możemy omówić po kampanii reklamowej. Będzie ona nie do przeoczenia - zapewnia. Szef Pino zapowiada dalsze inwestycje w projekt w wysokości od kilku do kilkunastu milionów złotych. Pieniądze mają pójść na przejęcia kolejnych firm internetowych w Polsce i za granicą (według Janika toczą się już rozmowy z kilkoma spółkami), wprowadzenie pod koniec roku telewizji interaktywnej i promocję marki Pino kosztem kilku milionów złotych.

Co z zapowiadanymi 8 mln użytkowników na koniec roku? - Widzę jeszcze na to szansę - mówi Janik.

Konkurencja wstrzemięźliwa

Przychody Pino, czerpane głównie z e-reklamy, na razie są bardzo skromne - 833 tys. zł w pierwszej połowie roku. - Celem są 4 mln zł przychodów w całym 2007 r., jednak ze względu na opóźniony start będzie z tym ciężko - przyznaje Janik. Dla porównania - portal Gazeta.pl miał tylko w pierwszym półroczu przychody z reklamy rzędu 6 mln zł.

- Pino idzie swoją drogą, inną niż wszystkie pozostałe portale -ocenia anonimowo dyrektor marketingu jednego z głównych portali. - Skoncentrowali się na grupie wiekowej 13-18 lat, jednej z najliczniejszych w polskiej sieci i mogą dla niej lepiej uszyć produkt niż zwykłe portale, które muszą zaspokajać gusta wszystkich. Tym samym mogą precyzyjnie sprzedawać powierzchnię reklamową firmom odzieżowym, kosmetycznym czy FMCG, adresującym produkty do młodzieży - mówi. - Nie sądzę, by zasięg Pino wzrósł dramatycznie. Ale będzie rósł rynek, i choć zapewne nie zagarną jego dużej części, to nawet z 5 proc. udziału w rynku da się spokojnie wyżyć.

Zdaniem Tomasza Woźniaka z WP koniem pociągowym Pino będzie popularny Prv.pl i korzystający z boomu multimedialnego w internecie serwis wideo Patrz.pl. Podobne atuty wymienia Marcin Hajek z Interii. Ale minusów widzi więcej. - Chaotyczny rozwój, brak wizji, dołączane są serwisy, które nie są ani integrowane, ani nie pasują do siebie pod względem koncepcyjnym - wylicza. - Nie widać w tym konkretnego pomysłu. No chyba że Pino ma pozostać po prostu odsyłaczem do poszczególnych witryn - mówi Hajek.

Rafał Janik: - To kierunek, w którym idzie obecnie wiele portali. Tworzą serwisy pod osobnymi markami i adresami, a witryna główna tylko wskazuje internautom kierunki. Dobrze wykorzystało ten model O2.pl, teraz podobnych rzeczy próbuje Gazeta.pl - tłumaczy.

- Ciekawy jest pomysł z jednym "paszportem". Ta idea jest teraz na topie tego, co dzieje się na Zachodzie - ocenia jeden z naszych rozmówców. - Ludzie mają coraz więcej problemów z loginami i hasłami do dziesiątków serwisów, zatem pomysł uniwersalnego logowania jest super. Ale zobaczymy, jak im wyjdzie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.