Kosmetyki i bielizna prosto z banku

Banki chcą konkurować z e-sklepami. Po mBanku, BPH czy BZWBK ze swoim pasażem handlowym wystartuje we wrześniu Raiffeisen Bank

Co kolczyki, stringi, multimedialna encyklopedia i program antywirusowy mają do usług bankowych? Wszystko. Nikogo nie powinno już dziwić, gdy na pytanie "gdzie kupiłeś tego notebooka?" padnie odpowiedź "w moim banku". - Możliwość zrobienia zakupów w naszym sklepie internetowym jest wartością dodaną dla klienta. Za korzystanie z naszych form płatności, takich jak eKarta czy mTranfer, klient może liczyć na rabaty przy zakupach - tłumaczy Mariusz Gorzeń z mBanku.

MBank jako pierwszy z internetowych banków zaproponował swoim klientom e-sklep. W 2001 r. na stronie banku pojawiła się lista sklepów, które akceptowały elektroniczne formy płatności mBanku, potem na portalu banku powstał mSzop, gdzie swoją ofertę pokazuje niemal 80 sklepów. Gorzeń nie chce zdradzić, ilu klientów korzysta z mSzopu, ale podkreśla, że ta liczba systematycznie rośnie.

Podobnie mówi Bartłomiej Nocoń, dyrektor ds. platformy internetowej w Banku BPH. Bankowy market działa od stycznia. - Co miesiąc liczba unikalnych użytkowników odwiedzających portal rośnie o 20 proc. - zaznacza Nocoń. Na strony sklepu wchodzi średnio w miesiącu 110 tys. osób. Z bankowości elektronicznej BPH korzysta 670 tys. klientów.

O działającym od grudnia 2006 r. Premiumshop24.pl Banku Zachodniego WBK wiadomo tylko tyle, że też rozwija się znakomicie. - Na koniec roku chcemy osiągnąć poziom 500 tys. wejść miesięcznie - zdradza Grzegorz Adamski z biura prasowego banku. Odpowiedzialny za internetowy sklep BZWBK Damian Lütke podkreśla odmienność Premiumshop24.pl. - To nie kilkadziesiąt oddzielnych sklepów, jak w modelu mSzopu, ale jeden market. Klient może wrzucić do koszyka zarówno program antywirusowy, jak i kosmetyk i płaci za wszystko w jednej kasie - zaznacza.

Taki system przyjął też BPH, zastosuje go również - jeszcze w tym miesiącu - Raiffeisen Bank. - Uruchamiamy sklep, by pokazać, że jesteśmy bankiem nowoczesnym. Dzięki sklepowi na stronie banku klienci będą mogli kupować bezpiecznie i taniej, bo jeśli skorzystają z naszych narzędzi płatności internetowych, dostaną rabaty - zaznacza Piotr Hołownia z Raiffeisen. Bank chce położyć duży nacisk na sprzedaż telefonów komórkowych. - To będzie jeden z najważniejszych produktów. Będziemy sprzedawać telefony wraz z aplikacją pozwalającą na sprawdzanie stanu konta w komórce - zdradza "Gazecie" Hołownia. Nie wyklucza nawet, że kolejnym krokiem może być uruchomienie wirtualnej sieci komórkowej, tak jak zrobił to mBank.

Istniejące już sklepy banków stawiają przede wszystkim na produkty markowe, często ekskluzywne. - To sposób budowania wizerunku banku. Nasz sklep nie będzie działał zgodnie z zasadą "mydło i powidło" - zapewnia Hołownia. Według badań Megapanel PBI/Gemius, im zasobniejsze są portfele użytkowników sieci, tym chętniej zaglądają oni na strony banków.

Obroty polskiego rynku e-commerce wyniosły w ubiegłym roku ok. 5 mld zł. To wzrost o 60 proc. Nie wiadomo, ile z tego tortu dostały bankowe sklepy, ale zdaniem Zbigniewa Bakoty, analityka Ernst & Young, mimo deklaracji banków o budowaniu wizerunku sklepy internetowe generują przychody i to jest jeden z powodów ich otwierania. - Z pewnością wraz ze wzrostem popularności e-sklepów także przychody witryn bankowych będą rosły. Banki to już wiedzą - tłumaczy Bakota.

Podobnego zdania jest Michał Macierzyński, analityk Bankier.pl. - Oferowanie klientowi wartości dodanej i przywiązywanie go do siebie to tylko kolejne kroki do osiągnięcia celu, jakim jest zwiększenie przychodów. Dlatego jestem przekonany, że nie będziemy długo czekać na kolejne bankowe sklepy - mówi.

Na Zachodzie połączenie bank plus internetowy sklep nikogo już nie dziwi. Deutsche Bank poszedł nawet dalej. W najważniejszych miastach Niemiec działają już punkty Q110. To tzw. oddziały przyszłości, łączące placówkę bankową ze sklepem, kawiarnią i restauracją.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.