Płać, albo nie pokazuj filmów w internecie

Już 300 internetowych serwisów wideo dostało pisma Stowarzyszenia Filmowców Polskich z propozycją: albo podpisują umowę i wpłacają tantiemy albo usuwają bezprawnie zamieszczone filmy. Oferty nie do odrzucenia mogą oczekiwać kolejne serwisy.

O akcji Stowarzyszenia Filmowców Polskich - Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych (reprezentuje interesy producentów filmów, seriali i filmów animowanych) stało się głośno w czerwcu tego roku. Do serwisów, które umożliwiają internautom oglądanie materiałów wideo, np. fragmentów filmów, SFP-ZAPA rozesłało wówczas pisma z informacją, że nie mają one na to zgody właścicieli praw autorskich.

Filmowcy domagali się od administratorów lub właścicieli witryn podpisania ze Stowarzyszeniem stosownych umów (związanych z koniecznością wpłacania do SFP-ZAPA tantiem jako wynagrodzenia dla twórców i artystów) albo usunięcia naruszających prawo materiałów.

Rzecz w tym, że niemal w tym samym czasie przestał obowiązywać przepis (art. 70) w Prawie autorskim, który był podstawą żądań SFP-ZAPA. Jego zapisy Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczne z konstytucją (ale w innej części niż ta, na którą powoływali się filmowcy). Akcję zawieszono. Jednak na swym ostatnim posiedzeniu Sejm, uchwalając seryjnie ustawy, przyjął nowelizację prawa autorskiego poprawiającą uchylony przez Trybunał artykuł. Ustawa z nowelizacją czeka już tylko na podpis prezydenta. SFP-ZAPA uznało więc, że znów ma drogę wolną i listonosze z pismami pukają do drzwi właścicieli kolejnych serwisów.

- Na pewno będziemy kontynuować tę akcję - zapowiada mec. Elżbieta Traple z kancelarii prawnej Traple Konarski Podrecki reprezentującej SFP-ZAPA. - W internecie nasila się działalność polegająca na zamieszczaniu bez zgody producenta albo dużych fragmentów filmów, albo linków odsyłających do innych stron, gdzie te materiały zostały bezprawnie zamieszczone. W tym drugim przypadku jest to także naruszenie prawa, tzw. pomocnictwo - podkreśla Traple.

Zwłaszcza ta ostatnia opinia szokuje wielu internautów, a także właścicieli amatorskich serwisów, które na swych serwerach w ogóle nie trzymają chronionych prawem autorskim materiałów, a zamieszczają jedynie linki do klipów czy filmów. Tyle że robią to w taki sposób, że internauta ogląda wideo (czerpane w istocie z obcych serwerów, np. z najbardziej znanego w tej branży amerykańskiego YouTube.com) bez opuszczania danej witryny. Ostatnio pismo z SFP otrzymał np. hobbystyczny serwis kreskowki.fani.pl działający właśnie w taki sposób (historię tę opisał portal Gazeta.pl).

Według Krystiana Chacińskiego, specjalisty ds. inkasa w SFP-ZAPA, wspomniane listy wyszły już do około 300 różnych serwisów. I przynoszą efekt. - Z wieloma serwisami prowadzimy negocjacje, wiele z nich finalizuje właśnie podpisanie z nami umowy - mówi Chaciński.

Podobne problemy już wcześniej pojawiły się na Zachodzie. Obecnie wygląda na to, że rynek zaczyna się tam porządkować, np. Google podpisał umowę z organizacją MCPS-PRS Alliance zbierającą tantiemy na rzecz m.in. kompozytorów i autorów, dzięki której spółka uzyskała prawo do wykorzystania 10 mln teledysków na należącym do niej YouTube.com. Jak się dowiedzieliśmy w ZAiKS-ie, Google negocjuje też podobną umowę dotyczącą klipów w lokalnej polskiej wersji YouTube.

Czy w takim razie internauta, który na swoim blogu umieszcza np. fragment teledysku, ale w taki sposób, że dane są de facto ściągane z serwerów YouTube (gdzie zostały zamieszczone legalnie), nie musi opłacać tantiem? - Myślę, że to powinno być załatwione tak, że wszystko rozwiązuje umowa z Google - zastanawia się Andrzej Kuśmierczyk, kierownik wydziału inkasa w ZAiKS. - Ale to tak na gorąco pierwsze moje przemyślenia.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.