Kolejna afera Mannesmanna?

Przejęcie niemieckiego koncernu Mannesmann przez brytyjski Vodafone w 2000 r., największa fuzja w historii niemieckiej gospodarki, może skończyć się wielomiliardową stratą dla niemieckiego podatnika

Vodafone D2 - jak brzmi nazwa niemieckiej spółki brytyjskiego giganta - jest drugim co do wielkości operatorem komórkowym w Niemczech. Ma ponad 25 mln klientów i w minionym roku zanotował 7,8 mld euro obrotów. Przejęcie Mannesmanna przez Vodafone, warte w 2000 r. aż 200 mld euro, skończyło się już jednym skandalem, którego finałem jest trwający od kilku miesięcy proces sądowy. Chodzi w nim o gigantyczne prowizje i odprawy dla ówczesnych menedżerów Mannesmanna, zwłaszcza o 16,5 mln euro dla byłego prezesa Klausa Essera. Zdaniem prokuratury wypłacono je na szkodę dla firmy.

Teraz, według niemieckiej prasy, szykuje się kolejna afera Mannesmanna, a właściwie niemieckiego Vodafone'a. Jak ustalili dziennikarze, usiłuje on odpisać sobie od podatku 50 mld euro strat księgowych z tytułu fuzji, którą cztery lata temu fetowano jako wielki sukces. Jeśli niemiecki fiskus to przełknie, Vodafone dostanie zwrot nadpłaconych podatków za kilka lat wstecz i nie będzie płacił podatku w Niemczech przez wiele lat.

Jak to możliwe? Przejmując Mannesmanna, Vodafone przekazał akcjonariuszom niemieckiego koncernu swoje akcje, przy czym za jedną akcję Mannesmanna akcjonariusz dostawał akcje Vodafone o wartości 353 euro. Uzyskany w ten sposób pakiet akcji Mannesmanna trafił do pewnej firmy w Luksemburgu, która z kolei sprzedała go w końcu 2000 r. świeżo utworzonej spółce Vodafone Niemcy za prawie 147 mld euro. Oznacza to, że jedna akcja Mannesmanna kosztowała w tej transakcji 309 euro. Teraz księgowość Vodafone Niemcy uznała, że wartość Mannesmanna spadła, i ustaliła wartość jednej akcji na 200 euro. To powoduje, że wartość pakietu spada o 50 mld euro, którą to sumę Vodafone Niemcy teoretycznie może sobie odpisać od podstawy opodatkowania.

Rzecznik Vodafone potwierdził dziennikarzom, że firma ubiega się o taki odpis podatkowy, ale uznał to za "zupełnie normalną procedurę".

Politycy nie uważają tego jednak za normalne. Rzecznik ministerstwa finansów w Berlinie zapowiedział surową kontrolę: - Nie może być tak, że na końcu za ten interes, włącznie z tantiemami i odprawami dla menedżerów, zapłaci podatnik - powiedział.

Szef Zielonych Reinhard Büikofer uważa, że "jest niedopuszczalne, aby koncern wykorzystywał korekturę wziętego z sufitu kursu akcji do tego, aby czerpać pełną garścią z kieszeni podatnika".

Nieoficjalnie prasa dowiedziała się, że według fiskusa już kurs 309 euro za akcję Mannesmanna był zawyżony, gdyż w końcu 2000 r. boom na rynku telekomunikacji minął i wszystkie kursy spadały. To może być droga prowadząca do wykluczenia roszczeń Vodafone.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.