Na mocy umowy Google kupi licencję na wykorzystanie spornego patentu, którego właścicielem jest Overture Services, przejęty w 2002 r. przez portal Yahoo. Patent dotyczy "sposobu i miejsca wyświetlania informacji w wynikach przeszukiwania". Większość dochodów Google'a pochodzi z reklam tekstowych dodawanych do wyników wyszukiwania.
W ramach ugody Yahoo dostanie akcje Google'a i otrzyma zgodę na na sprzedaż udziałów, które już posiada. W sumie na rynek trafi 2,7 mln akcji o łącznej wartości 260-360 mln dol. Ich wartość uzależniona jest od ceny emisyjnej akcji Google (najpopularniejsza internetowa wyszukiwarka jeszcze w sierpniu ma zadebiutować na giełdzie NASDAQ). Nakłady poniesione na sfinansowanie ugody Google wpisze sobie w koszty i z tego powodu w kolejnych kwartałach wykaże straty.
Nie wiadomo ile akcji i w jakiej cenie uda się sprzedać Google w zbliżającej się ofercie publicznej. Inwestorzy uważają, że cena emisyjna jest zbyt wysoka. - Pięć lat temu na giełdzie za taką cenę można było sprzedać wszystko. Teraz rynek jest jednak dużo bardziej sceptyczny - powiedział George Perry, analityk giełdowy Brookings Institutions. Na opinii Google'a zaważyła także informacja z zeszłego tygodnia o wydaniu w latach 2000-04 akcji pracownikom i konsultantom o łącznej wartości 3,3 mld dol.
Zdaniem analityków z serwisu breakingnews.com, domy maklerskie zrobią wszystko, aby zaszkodzić emisji akcji Google. Spółka wybrała bowiem niecodzienny sposób wejścia na giełdę - poprzez aukcję internetową (tzw. aukcję holenderską). Koszty takiego przeprowadzenia emisji są dużo niższe niż tradycyjnie, czyli przez biura maklerskie. Sukces takiej aukcji byłby precedensem i w przyszłości mógłby pozbawić gwarantów i doradców wysokich prowizji z organizacji ofert publicznych.
We wtorek Google poinformowało, że zapisy na aukcję zostaną zamknięte w czwartek 12 sierpnia.