Jak rząd chce zreformować jednostki badawczo-rozwojowe?

Ponad 200 państwowych instytutów i ośrodków badawczych, powołanych by do zasilać gospodarkę w nowoczesne technologie, działa do dziś według schyłkowych reguł rodem z PRL. Rząd zapowiada reformę tego systemu

Mowa o tzw. jednostkach badawczo-rozwojowych, zwanych potocznie JBR-ami. Powstawały jeszcze w czasach centralnego planowania. Miały być zapleczem innowacji technologicznych dla wszelakich gałęzi przemysłu Polski Ludowej. Blisko 200 z nich przetrwało do dziś. Są nadal państwowe. Zatrudniają łącznie około 25 tys. pracowników, w tym ponad 13 tys. badaczy naukowych, z których blisko tysiąc może pochwalić się tytułem profesorskim. Większość jednostek notuje roczne przychody rzędu kilkunastu-kilkudziesięciu milionów złotych.

Pieniądze, dzięki którym żyją JBR-y pochodzą w sporej części z funduszy publicznych (średnio ok. 30 proc. ich budżetów to tzw. dotacja statutowa). Dlatego temat przydatności tych instytucji budzi kontrowersje. Łatwo spotkać się z zarzutami, że państwowe pieniądze w sporej mierze trafiają w próżnię.

System w konserwie

Wiele JBR-ów przetrwało dłużej niż branże przemysłu, którym miały służyć. Niektóre z nich to dziś relikty - nie prowadzą niemal żadnych badań i wegetują, zamieniając państwowe dotacje na płace dla pracowników. Inne żyją z... wynajmu atrakcyjnie położonych nieruchomości lub z produkcji wyrobów nie mających nic wspólnego z high-tech, co nie przeszkadza im równocześnie otrzymywać dotacji. Już prawie trzy lata temu patologie te opisał tygodnik "Wprost" w artykule pod znamiennym tytułem "Instytut Pasożytnictwa". Sytuacja ta przez lata zmienia się w niewielkim stopniu bo rządy najchętniej zamiatały problem pod dywan. Radykalni krytycy radzą jak najszybciej odciąć JBR-y od budżetowej pępowiny i pozwolić aby wolny rynek zrobił swoje.

Jest jednak także druga, jasna strona medalu. Wiele z JBR-ów to renomowane instytucje naukowo-badawcze z dużymi tradycjami. Prof. Leszek Rafalski, wiceprzewodniczący Rady Głównej JBR-ów podkreśla , że w ciągu ostatnich trzech lat jednostki te zanotowały około 400 liczących się osiągnięć naukowo-przemysłowych (należą do nich opisywane m.in. przez "Gazetę" biotechnologiczna insulina ludzka, robot pirotechniczny lub też program leczenia głuchoty za pomocą implantów wszczepianych do pnia mózgu). Wiele z JBR-ów spełnia ważne zadania dla państwa (np. wykonuje różne badania, wydaje atesty itp). Co ważne - wśród JBR-ów są takie, które radzą sobie dobrze nie tylko w sferze nauki, ale potrafią także odnajdywać się na rynku.

W XXI gospodarka bez nowych technologii i innowacji to gospodarka brnąca w ślepą ulicę. A wśród krajów OECD Polska jest karłem pod względem inwestycji w high-tech. Prywatne firmy i koncerny, które tworzą u nas swe centra badań i rozwoju należą do rzadkości. Na tym tle JBR-y pozostają tymi nielicznymi ośrodkami, w których zaawansowane technologie jeszcze powstają.- Wbrew częstym uproszczeniom JBR-y to nie jest jednorodne środowisko. Można tam znaleźć patologię, ale wiele z nich ma świetne wyniki finansowe. Nie wolno wrzucać wszystkich do jednego worka - mówi Dariusz Drewniak, dyrektor w Ministerstwie Nauki i Informatyzacji (MNiI).

Niemal wszyscy, łącznie z przedstawicielami samych jednostek, zgadzają się jednak, że system ten - działający według archaicznych reguł jeszcze z lat 80. - najwyższy czas uzdrowić. Niedawno rząd przyjął założenia do nowelizacji ustawy o JBR-ach. Ma ona być gotowa w pierwszym kwartale przyszłego roku. Prace prowadzi Ministerstwo Nauki i Informatyzacji (MNiI), liczący się głos ma także m.in. Ministerstwo Gospodarki, które nadzoruje większość JBR-ów w Polsce.

Dla słabych - upadłość, dla przedsiębiorstw - likwidacja

Co zmieni nowelizacja? Jedną z głównych przyczyn zakonserwowania środowiska JBR-ów jest to, że... trudno je w jakikowiek sposób naruszyć. JBR nie może upaść - przepisy prawa upadłościowego nie mają do nich zastosowania. Nieradząca sobie ekonomicznie jednostka może wprawdzie zostać zlikwidowana przez nadzorujące ją ministerstwo, ale procedura jest uciążliwa oraz - co najistotniejsze - całe zadłużenie takiego JBR-u obciąża wówczas budżet danego resortu. W efekcie żaden minister nie pali się do takich decyzji, zbędnych JBR-ów ubywa powoli, a finansowy garb narasta coraz bardziej. Nowelizacja ustawy ma dopuścić "normalną" upadłość bankrutujących JBR-ów. Wierzyciele będą spłacani tylko z majątku jednostki, upadłość nie spowoduje żadnych dodatkowych obciążeń dla budżetu państwa.

Resorty nauki i gospodarki chcą wprowadzić także dodatkową możliwość likwidacji tych JBR-ów, które z biegiem czasu zmieniły się de facto w normalne przedsiębiorstwa i zamiast badań prorozwojowych prowadzą produkcję. O ewentualnej likwidacji decydować będzie kilka kryteriów - np. to czy udział przychodów z usług badawczo-rozwojowych w ogólnych przychodach jednostki jest odpowiednio wysoki (kwestia na ile surowe okażą się te kryteria jest wciąż przemiotem negocjacji między resortami; ministerstwo gospodarki chciałoby ustawić poprzeczkę na poziomie 50 proc., resort nauki znacznie niżej).

Co ważne - po likwidacji instytucja taka mogłaby nadal istnieć i prowadzić swą działalność gospodarczą, ale już jako zwyczajna spółka Skarbu Państwa, ze zwykłą radą nadzorczą w miejsce dzisiejszej rady naukowej. - Wprowadzenie upadłości rozwiąże nam problem JBR-ów niewydolnych finansowo. Z kolei te, które radzą sobie dobrze, ale przestały zajmować się nauką, będą podlegać likwidacji i zmienią się w przedsiębiorstwa - mówi Dariusz Drewniak.

Połączyć się z liderem

Rząd chciałby także, by szereg najlepszych i istotnych z punktu widzenia potrzeb państwa JBR-ów łatwiej uzyskało status tzw. Państwowych Instytutów Badawczych (PIB), informujący o tym, że instytucja taka realizuje ważne funkcje publiczne (obecnie obowiązują tu trudne procedury). Nad PIB-ami państwo miałoby większą kontrolę i lepszy niż dziś wgląd w ich politykę finansową (m.in. poprzez specjalnie powołane rady ekonomiczne). Inne JBR-y, działające w podobnych dziedzinach, mogłyby się z czasem z takimi instytutami połączyć - konsolidacja pomogłaby zlikwidować dzisiejsze rozdrobnienie jednostek badawczo-rozwojowych i ułatwiła nadzór nad nimi.

Jak luźno szacuje dyr. Drewniak , po wprowadzeniu planowanych zmian, około 40 JBR-ów czekałaby upadłość, kolejne 20 zapewne kwalifikowałoby się do likwidacji. Mniej więcej 30 jednostek awansowałoby do rangi PIB-ów. - Reszta z powodzeniem działałaby nadal jako jednostki badawczo- rozwojowe - mówi Drewniak.

Bardziej radykalną wizję ma wiceminister gospodarki Krzysztof Krystowski. Jego zdaniem po zamianie najlepszych JBR-ów w PIB-y należałoby pozostałym jednostkom przedstawić wybór - albo połączą się w jedną instytucję ze swoim "branżowym" PIB-em, albo skomercjalizują się (przekształcą w spółkę Skarbu Państwa), a w przyszłości najlepiej sprywatyzują. Taki model sprawiłby, że z czasem JBR-y jako takie znikłyby w ogóle z mapy polskiej nauki. Pozostałyby tylko duże, skonsolidowane PIB-y i to wyłącznie one byłyby dotowane przez państwo.

Na ten scenariusz nie zgadza się jednak resort nauki. - Nie powinno się dążyć do pełnej prywatyzacji jednostek badawczo-rozwojowych. Samodzielne i pozbawione wsparcia z budżetu nie miałyby szans przetrwania, a niektóre rodzaje badań muszą być finansowane przez państwo. Zresztą nawet na Zachodzie prawie nie istnieją prywatne instytucje badawcze działające poza dużymi koncernami - uważa dyr. Dariusz Drewniak.

Co będzie z produkcją

Największe kontrowersje budzi wspomniana już kwestia w jakim stopniu rząd ma akceptować angażowanie się przez jednostki badawczo-rozwojowe w działalność gospodarczą - produkcję lub usługi. - Jesteśmy przeciwni prowadzeniu przez JBR-y w działalności produkcyjnej. Nie to jest ich zadaniem - deklaruje Krzysztof Krystowski. - Pod płaszczykiem JBR kryją się nierzadko zwykłe firmy produkcyjne, o przychodach rzędu kilkudziesięciu milionów złotych, które z powodzeniem mogłyby znaleźć się nawet na giełdzie. Są państwowe, ale państwo ma nad nimi niewielką kontrolę - dodaje wiceminister gospodarki. Zapewnia jednocześnie, że nie chodzi o duszenie przedsiębiorczości naukowców. - Jeśli JBR chce zajmować się w większym stopniu produkcją niż badaniami niech się po prostu skomercjalizuje - mówi Krzysztof Krystowski.

Mimo to stanowisko resortu gospodarki mocno zaniepokoiło część JBR-ów. Na alarm uderzył m.in. warszawski Przemysłowy Instytut Telekomunikacji (PIT, jeden z największych JBR-ów w Polsce, który prowadzi prace nad m.in. zaawansowanymi radarami dla wojska). Roman Dufrene, dyrektor PIT, podkreśla, że wobec mocno ograniczonych państwowych funduszy na prace badawczo-rozwojowe dobrze radzą sobie tylko te JBR-y, które potrafią wykorzystywać pieniądze także na opracowanie i produkcję urządzeń dla klientów na rynku. A wyprodukowanie sprzętu zaawansowanej technologii jest nieodłącznie związane z programami badawczo-rozwojowymi prowadzonymi przy jego powstawaniu. - JBR-y, które prowadzą uzupełniającą produkcję wyrobów na bazie własnych opracowań usiłują zapewnić utrzymanie zespołów badawczych. Zabronienie produkcji doprowadzi do likwidacji wielu JBR-ów i to chyba tych najbardziej potrzebnych - uważa Roman Dufrene.

Co na to resort nauki? - O generalnym zakazie prowadzenia produkcji przez JBR nie może być mowy. Byłoby to zabijanie aktywności ekonomicznej instytucji, które przecież powinny działać blisko gospodarki - mówi dyr. Dariusz Drewniak. Sprawa musi jednak zostać uregulowana, choćby dlatego, że dotowanie przez państwo przedsiębiorstw produkcyjnych jest kwalifikowane przez UE jako pomoc publiczna, a ta podlega w Unii określonym ograniczeniom. Jednym z rozwiązań rozważanych przez rząd jest zmuszenie na drodze prawnej JBR-ów aby swą działalność produkcyjną wydzielały w osobną (w 100 proc. zależną) spółkę handlową. Wtedy podział między pracami naukowymi i rozwojowymi a prowadzeniem działalności gospodarczej byłby bardziej klarowny.

Co to jest JBR?

Jednostki badawczo-rozwojowe to państwowe instytucje, działające na podstawie specjalnej ustawy z roku 1985 (znowelizowanej w 2001 r.). Tworzono je w celu prowadzenia prac naukowych i badawczo-rozwojowych, których wyniki powinny znajdować zastosowanie w gospodarce. JBR-y otrzymują od państwa dostację (jej wysokość zależy od tego jak oceniana jest jednostka i do której z kilku kategorii została zakwalifikowana), mają też szereg przywilejów podatkowych. Poszczególne JBR-y - zależnie od dziedziny jaką się zajmują - podlegają wielu różnym ministerstwom - najczęściej gospodarki, ale także rolnictwa, infrastruktury, zdrowia czy nauki. W praktyce nadzór państwa działa słabo - stojący na czele jednostek dyrektorzy, jeśli popiera ich tzw rada naukowa jednostki, mają dużą samodzielność.

JBR-ów praktycznie nie objęły przekształcenia własnościowe. Pominięto je i pozostawiono własnemu losowi prywatyzując zakłady przemysłowe na potrzeby których niegdyś pracowały. Spadło natomiast znacznie przez ostatnie lata zatrudnienie w JBR-ach - od 1990 r. zmniejszyło się z 72 tys. do niespełna 25 tys. osób. Z wydanego w zeszłym w roku specjalnego raportu rządowego zespołu międzyresortowego ds. JBR-ów wynika, że na koniec 2002 r. nierentownych było prawie 40 proc. jednostek, w tym 13 proc. przynosiło straty przez kolejne trzy lata.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.