Pekao wróci do państwa?

Rząd wytacza coraz cięższe działa w sprawie bankowej fuzji. Wiceminister skarbu grozi włoskiemu UniCredito: albo w ciągu trzech miesięcy pozbędziecie się akcji BPH, albo... zabierzemy wam Pekao. - To kolejna zagrywka negocjacyjna rządu - twierdzą analitycy.

Wczoraj Ministerstwo Skarbu opublikowało treść listu, który w środę późnym wieczorem trafił do kancelarii prawnych obsługujących UniCredito w Polsce. Potwierdziły się nieoficjalne informacje "Gazety", że pismo zawiera nowe, tym razem trzymiesięczne ultimatum pod adresem Włochów. Żądanie w nim zawarte jest ciągle takie samo - UniCredito ma pozbyć się akcji banku BPH przejętego w ramach paneuropejskiej fuzji z niemieckim HVB.

Włosi nie mają na to najmniejszej ochoty. Od ponad pół roku mówią, że chcą połączyć BPH z posiadanym przez siebie od 1999 r. bankiem Pekao i stworzyć na ich bazie największą grupę finansową w naszej części Europy.

Włosi odrzucili poprzednie ultimatum wystosowane 23 grudnia przez eksministra skarbu Andrzeja Mikosza.

Rząd: znacjonalizujemy Pekao!

Ministerstwo Skarbu zaostrzyło więc kurs. Ze środowego listu wynika, że jeśli UniCredito znów nie posłucha polskich władz, może zostać wywłaszczone z Pekao! Ministerstwo rozważa bowiem anulowanie umowy prywatyzacyjnej pomiędzy rządem a UniCredito.

To byłaby największa nacjonalizacja w historii polskiej bankowości. W 1999 r. konsorcjum UniCredito i niemieckiego koncernu ubezpieczeniowego Allianz zapłaciło za pakiet 52 proc. akcji nieco ponad miliard dolarów, czyli równowartość dzisiejszych 3,5 mld zł. To grosze w porównaniu z obecną wartością giełdową tych akcji szacowaną na ok. 15 mld zł, a nawet z zyskami banku sięgającymi 1,2-1,5 mld zł rocznie.

Rząd sprzeciwia się fuzji, uważając, że połączone Pekao i BPH miałyby zbyt silną pozycję na rynku (ok. 20 proc.), na czym straciliby konsumenci. Ale koronny argument jest inny: złamanie przez UniCredito umowy prywatyzacyjnej z 1999 r. Włosi zobowiązali się w niej, że nie kupią w Polsce żadnego innego banku.

Zarząd UniCredito nie zgadza się z tą interpretacją. Już kilka godzin po otrzymaniu rządowego ultimatum wydali oświadczenie, w którym "sprzeciwiają się wszelkim próbom polskiego rządu zmierzającym do anulowania zawartej w 1999 r. umowy prywatyzacyjnej". Włosi po raz kolejny zapewnili, że zakup BPH miał na celu wyłącznie wzmocnienie pozycji rynkowej Pekao, a więc jest zgodny z umową.

Zarząd UniCredito wyraził też rozczarowanie, że mimo kilkukrotnych prób przedstawiciele polskiego rządu nie chcieli się z nim spotkać.

Analitycy: rząd blefuje

Tymczasem prawnicy zachodzą w głowę, jak miałaby wyglądać renacjonalizacja banku. Nieoficjalnie wiadomo, że umowa prywatyzacyjna nie przewiduje w ogóle takiej sankcji. Jeden z zapisów mówi, że w przypadku konfliktów sprawa powinna być rozstrzygana w drodze arbitrażu. Tymczasem wiceminister skarbu Paweł Szałamacha zasugerował wczoraj, że rząd mógłby skierować przeciwko Włochom pozew cywilny.

A i samo przeprowadzenie wywłaszczenia byłoby niezmiernie trudne. - Nie da się przywrócić stanu sprzed jej obowiązywania - mówi jeden z prawników, doradzający UniCredito. Nikt nie wierzy, że Włosi zadowolą się kwotą 3,5 mld zł. Sąd musiałby ustalić, ile przez sześć lat zainwestowali w rozwój Pekao, ile zabrali z banku w formie dywidendy i różnych licencji, ile jest warte know-how, które przekazali bankowi. - Nie mamy takich wyliczeń - rozkłada ręce Robert Moreń, rzecznik Pekao.

A to dopiero początek rachunków. Analitycy podkreślają, że Pekao ma dziś inną pozycję rynkową niż sześć lat temu. Sam rynek usług finansowych też jest znacznie cenniejszy. - Jak to wszystko wycenić? - zachodzą w głowę prawnicy.

Analitycy uważają, że środowy list do UniCredito to kolejna zagrywka negocjacyjna rządu, która ma skłonić Włochów do ustępstw. - Zostały wytoczone ciężkie działa, słychać pierwsze salwy. Ale trzeba rozpocząć rozmowy, bo w sądach trudno będzie osiągnąć kompromis - mówi Marcin Materna, analityk DM Millennium. Jego zdaniem unieważnienie umowy prywatyzacyjnej to "mrzonki".

Także Andrzej Powierża z BDM PKO BP uważa, że rząd tylko straszy Włochów. - Gdyby to, co wynika z listu, było prawdą, szykuje się spór, przy którym awantura wokół PZU to drobiazg - mówi analityk.

Wolę rozmów zadeklarował także w czwartkowym oświadczeniu zarząd UniCredito. "Jesteśmy gotowi, by przedyskutować wzmocnienie rynku usług finansowych w Polsce i wzmocnienia jego pozycji jako centrum finansowego regionu" - napisali Włosi. Już wcześniej Włosi obiecywali, że jeśli dostaną zgodę na fuzję, uczynią z Pekao-BPH główne ramię swej ekspansji na Wschód.

W czwartek kolejny list do Brukseli

Zaostrzenie kursu przez rząd może sprowokować do kolejnych działań Komisję Europejską, która w październiku zgodziła się na fuzję w Polsce. W ostatnich tygodniach Bruksela wysłała do Ministerstwa Skarbu dwa listy, w których domaga się respektowania swobody przepływu kapitału na terenie Unii. I przypomina, że to ona ma wyłączne kompetencje do oceny zagrożeń dla konkurencji na rynku.

Ale rząd nie zamierza ustąpić. Z listu do UniCredito wynika, że zdaniem Ministerstwa Skarbu zapisy umowy prywatyzacyjnej nie naruszają prawa unijnego. "Rząd nie sprzedałby włoskiemu inwestorowi Pekao bez wprowadzenia do umowy zapisów chroniących konkurencję na polskim rynku" - czytamy. Wczoraj Szłamacha zapowiedział, że wyśle do Brukseli list, w którym podtrzyma twarde polskie stanowisko w sprawie bankowej fuzji.

Jeśli spór będzie się zaostrzał, sprawa może trafić do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Z naszych informacji wynika, że o możliwości skierowania tam pozwu przeciwko UniCredito rząd radził wczoraj podczas Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów.

Ministerstwo Skarbu już zbiera argumenty do Trybunału. Kilka dni temu resort wysłał do szefów banków pismo, w którym pyta, czy dane, które posłużyły Komisji Europejskiej do zatwierdzenia fuzji w Polsce, są rzetelne. Rząd podejrzewa, że ktoś wprowadził Komisję Europejską w błąd.

W piątek przedstawiciele resortu spotkają się z zarządem Związku Banków Polskich, by poznać jego stanowisko w sprawie planów fuzji.

(

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.