Adlershof: niemiecka kuźnia technologii

Dawniej w Adlershof stacjonowały oddziały Stasi, a enerdowscy naukowcy snuli plany podboju kosmosu. Dziś to niemieckie zagłębie nowych technologii

Do 1990 r. dla zwykłego obywatela NRD było to zamknięte miejsce - mówi dr Peter Strunk z Wista Management, spółki, która zarządza parkiem technologicznym w Adlershof. Bo i czego miałby tu szukać. Wszystko, co działo się w tym miejscu, było tajne. Tu właśnie mieściła się kuźnia kadr służby bezpieczeństwa Stasi - Pułk im. Feliksa Dzierżyńskiego, którego żołnierze pilnowali granicy, a w razie konieczności mieli tłumić w NRD kontrrewolucję. Tuż obok w gmachach Akademii Nauk NRD pracowali najlepsi w kraju fizycy, chemicy i biolodzy, m.in. dr Angela Merkel, obecna niemiecka kanclerz. W akademii sztab naukowców wspierał kosmiczny program krajów demokracji ludowej. Pilnie strzeżona była też siedziba enerdowskiej telewizji państwowej.

Gdy upadł mur berliński i Niemcy się zjednoczyły, wiatr zmian zawiał także nad Adlershof. Tyle że wyrządził w tym miejscu spustoszenie. Żołnierze Stasi praktycznie z dnia na dzień zdezerterowali. Pracownicy telewizji trafili na bruk, bo ich firmę rozwiązano. Podobny los spotkał 5,5 tys. pracujących w Adlershof enerdowskich naukowców - stracili pracę tylko dlatego, że w RFN nie ma takiego tworu jak państwowa akademia nauk i w traktacie zjednoczeniowym postanowiono tę instytucję rozwiązać. Tylko część naukowców znalazła pracę na Zachodzie.

- To był fatalny błąd. Tym bardziej bolesny, że my też drukowaliśmy na powielaczach ulotki, a po zjednoczeniu wylądowaliśmy bez pracy - mówi prof. Norbert Langhoff, ówczesny szef instytutu produkującego przyrządy naukowe.

Wówczas władze Berlina zdały sobie sprawę, że w sprawie naukowców popełniono błąd. W 1991 r. postanowiono ratować stary potencjał naukowy i stworzyć w Adlershof park nowoczesnych technologii.

- Koncepcja, jaką wówczas wymyślono, była nieco przewrotna. Postanowiono na miejscu skojarzyć naukę z biznesem tak, by laboratoria współpracowały z firmami, które będą produkować i wprowadzać ich wynalazki na rynek. To się doskonale powiodło - twierdzi Strunk. O swojej firmie mówi, że to platforma, która oferuje naukowcom i biznesmenom biura i laboratoria, wynajmuje im sprzęt do badań oraz kojarzy partnerów. Efekty mówią same za siebie. Dziś trudno w Adlershof wypatrzyć enerdowskie gmachy - ponad 200 wyburzono i na ich miejsce wybudowano nowe ze szkła i stali. A to, co pozostało z czasów starego reżimu, gruntownie zmodernizowano. Wybudowano też dziesiątki kilometrów nowych dróg. W sumie na 420 hektarach zainwestowano 1,9 mld euro - to pieniądze z budżetu Berlina, ze środków UE, kredytów oraz od prywatnych inwestorów. W parku technologicznym działa 400 firm zatrudniających 6300 naukowców i inżynierów. Plajty w Adlershof zdarzają się niezwykle rzadko.

- Odnieśliśmy sukces dzięki synergii. Przedsiębiorstwa w parku współpracują ze sobą. Część firm zajmuje się badaniami i produkcją poszczególnych elementów, inne tworzą na tej podstawie gotowy produkt, jeszcze inne go sprzedają - mówi dr Strunk.

Prof. Langhoff wrócił do Adlershof w 1993 r. Jego firma IfG zaczynała od trzech pracowników. Dziś zatrudnia 40 osób. IfG zajmuje się ultranowoczesną optyką rentgenowską - produkuje rentgenowskie światłowody, soczewki i urządzenia do skupiania promieni rentgena. Wszystko to znajduje zastosowanie w najbardziej nowoczesnych urządzeniach pomiarowych. - Przyszłość widzę w jasnych barwach - mówi prof. Langhoff.

W Adlershof opracowano najbardziej nowoczesne urządzenia szyfrujące. Zespół naukowców z instytutu FBH pracuje nad skanerem, który pozwalałby automatycznie wykrywać nieświeże mięso. Firma Lumics opracowuje coraz doskonalsze lasery, a Solon specjalizuje się w bateriach słonecznych. Co więcej, do Adlershof przeniosły się wydziały fizyki, biologii i chemii z berlińskiego Uniwersytetu Humboldta. Naukowcy początkowo na przeprowadzkę patrzyli niechętnie - nie chcieli zostawić ciasnych i rozsianych po całym Berlinie laboratoriów i przenosić się na porosłą trawą prowincję. Dziś chwalą sobie jednak nowoczesny kampus i sąsiedztwo firm, z którymi można współpracować. W Adlershof studiuje 6300 studentów - część po studiach założy tu własne firmy.

- Nigdzie w Niemczech w jednym miejscu nie zgromadzono takiego potencjału naukowego jak w Adlershof. Żaden park technologiczny nie może pochwalić się takimi wynikami - mówi Strunk. A te są bardzo dobre. Sam park od lat jest finansowo samowystarczalny, a dochody założonych w nim firm rosną w dwucyfrowym tempie rocznie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.