Miasta na Facebooku

Łukasz Ostruszka
opublikowano: 2010-10-01 14:37

Urzędnicy nie mają już dylematu: być albo nie być. W sieci być muszą. Łatwo bowiem o łatkę miasta nienowoczesnego.

Na Facebooku i innych portalach społecznościowych aż roi się od stron i kont z nazwami miast, ale większość to inicjatywy samych mieszkańców. Oficjalne albo dopiero powstają, albo zdobywają miejsce w facebookowej świadomości. Często urzędy muszą się mocno natrudzić, by odzyskać username z nazwą miasta, wcześniej zarejestrowany przez osobę prywatną.
— Dziś oficjalne fanpage (red. — strony dla fanów na Facebooku) miast powstają jak grzyby po deszczu, co jest skutkiem zarówno wzrostu samego Facebooka, jaki i coraz większej popularności nieoficjalnych fanpage’ów miast
— mówi Piotr Krauschar, partner zarządzający w faceADDICTED, agencji specjalizującej się w budowaniu wizerunku firm w internecie.
O tym, że warto, nie trzeba przekonywać.
— Proszę sobie wyobrazić interaktywny przewodnik po mieście, który oferuje coś więcej niż tylko oficjalne opisy lokalnych zabytków i atrakcji. Wszystkie są wzbogacone o komentarze ludzi, którzy już tam byli i widzieli — zachwala obecność na Facebooku Dawid Szczepaniak, dyrektor kreatywny w Pride&Glory Interactive, agencji, która prowadzi na Facebooku fanpage Krakow.Travel.
Przyznaje, że w środowisku internetowo-marketingowym trwa gorąca dyskusja, który portal społecznościowy jest lepszy: Nasza Klasa czy Facebook. Pierwszy z nich wciąż ma w Polsce najwięcej użytkowników, ale jest lokalya. Drugi rośnie w szybkim tempie i ma ogólnoświatowy zasięg. Jeśli miasto czerpie zyski z turystyki, to na Facebooku nie powinno go zabraknąć.
— Na naszej tablicy oprócz informacji o prestiżowych wydarzeniach można znaleźć quiz wiedzy o Wrocławiu, zagadki fotograficzne, obejrzeć filmiki oddające klimat miasta kręcone przez ludzi we Wrocławiu zakochanych — mówi Tadeusz Zdankiewicz z biura prasowego Urzędu Miejskiego w stolicy Dolnego Śląska.

Remont i kryzys
Tablica na portalu to jednak nie tylko lep na turystów. Fanami zostają przecież głównie mieszkańcy, czyli osoby, którym oprócz rozrywki potrzebne są informacje wpływające na ich codzienne życie.
— Portale społecznościowe pomagają w szybkim informowaniu o ważnych zmianach, utrudnieniach, a nawet zagrożeniach. Bardzo sprawdziły się np. podczas powodzi — podkreśla Olga Solarz z biura prasowego kancelarii prezydenta Krakowa.
— Facebook zdecydowanie wyprzedza suche formularze stron urzędowych. Warto podkreślić, że wszelkie informacje publikowane przez miasta trafiają w łatwy i przystępny sposób na tablice fanów — dodaje Piotr Krauschar.
Administratorzy strony muszą się jednak wystrzegać na fanpage’u urzędniczego stylu, bo nikt nie kliknie „lubię to” i nie zostanie fanem sztywnej tuby informacyjnej. Strona musi bawić, budować więzi i starannie cedzić przekazywane informacje, by do fanów trafiało tylko to, co naprawdę niezbędne i ciekawe. Nikt nie lubi nudnych znajomych.
— Wystrzegamy się zamieniania naszej strony w słup ogłoszeniowy spamujący naszych fanów — dodaje Tadeusz Zdankiewicz.

Porównanie sił
W Krakowie nad serwisami społecznościowymi pracują 2-3 osoby. Nad facebookową stroną Warszawy i jej kanałem na YouTube czuwają cztery, ale zespół oddelegowany do tego zadania dopiero się organizuje. Samodzielnie radzą sobie także Katowice. Z szeregu wybija się Poznań.
— W związku z koniecznością całodobowej obsługi kanałów przy wykorzystaniu Facebooka i YouTube korzystamy z pomocy firmy zewnętrznej — mówi Anna Szpytko, rzecznik Urzędu Miasta Poznania.
To rzadkość, ale efekty widać, bo strona Poznania na Facebooku należy pod względem jakości do polskiej czołówki. Miasto dostarcza treści, akceptuje i nadzoruje propozycje, ale kompleksowym zarządzaniem zajmuje się wynajęta firma. Dobry jest również fanpage Wrocławia, który nie korzysta z pomocy agencji reklamowych i postanowił zainwestować we własny zespół.
— Do niedawna nasze profile prowadziłem z dwiema osobami zatrudnionymi na umowę zlecenie. Obecnie jedna z nich już jako pracownik mojego działu przejęła większość obowiązków — informuje Tadeusz Zdankiewicz.