Serwis muzyczny giganta z Mountain View właśnie zadebiutował na polskim rynku. Czy usługa łącząca w sobie zalety wirtualnego sklepu, serwisu streamingowego oraz przechowalni plików wygra rywalizację ze Spotify, iTunes i Deezer’em?

Nie było wielkiej premiery, fajerwerków oraz kilogramów konfetti. Google bez większego rozgłosu otwiera przed polskimi internautami bramy do serwisu muzycznego, który od dłuższego czasu dostępny był już w Stanach Zjednoczonych oraz wielu krajach Europy Zachodniej.
Z Google Play Music skorzystają zarówno posiadacze stacjonarnych komputerów, jak i urządzeń mobilnych wykorzystujących systemy Android i IOS. Dotychczas nie pojawiły się żadne informacje dotyczące dostępności nowego serwisu dla użytkowników systemu Windows Phone.

Trzy w jednym

Czym jest Google Play Music? Przede wszystkim hybrydą dwóch sposobów dostępu do naszej ulubionej muzyki. Po pierwsze - jest to wirtualny sklep muzyczny, w którym kupować możemy zarówno całe albumy, jak i pojedyncze piosenki. Po drugie, jest to serwis streamingowy, funkcjonujący na podobnej zasadzie, jak niezwykle popularne w naszym kraju Spotify. W przypadku Google Play Music za miesięczny nieograniczony dostęp do bazy utworów z katalogu „All Access” przyjdzie nam zapłacić 15,99 zł (czyli o 4 zł mniej niż w przypadku szwedzkiej konkurencji). Co więcej - Google oferuje nam również 30-dniowy okres, w czasie którego z nowej usługi możemy korzystać zupełnie za darmo. Użytkownicy, którzy zdecydują się na skorzystanie z usługi „All Access”, po 15 sierpnia będą musieli liczyć się natomiast z miesięczną opłatą w wysokości 19,99 zł, co również wydaje się dość przyzwoitą ofertą.

To jednak nie wszystko. Dodatkowo Google daje nam dostęp do przechowalni plików, która pomieści 20 tysięcy utworów z naszej muzycznej biblioteki. W chmurze możemy umieścić zarówno muzykę zakupioną w sklepie Google’a, jak i nasz cały muzyczny katalog z iTunes. Firma z Mountain View przygotowała nawet specjalną aplikację, która umożliwi bezbolesną przesiadkę z iTunes’a na GPM. To ukłon w stronę użytkowników serwisu muzycznego Apple’a, a zarazem rękawica rzucona w kierunku Tima Cooka i spółki.

Ile to kosztuje?

Ceny w sklepie GPM są dość zróżnicowane. Za najtańsze piosenki zapłacimy nawet 99 groszy. Zdecydowanie droższe są natomiast nowości - przykładowo single z najnowszej płyty zespołu Coldplay kosztują 4,99 zł „za sztukę”. Sytuacja wygląda podobnie w przypadku pełnych albumów. O ile za płytę Dawida Podsiadło „Comfort and Happiness” zapłacimy tylko 11,99 zł, o tyle wspomniany album Coldplay to wydatek rzędu 31,49 zł. To jednak wciąż taniej niż w iTunes, gdzie płyta brytyjskiej grupy wyceniana jest na 9,99 euro (ok. 40 zł).

Wspomniana wcześniej oferta „All Access” również prezentuje się całkiem przyzwoicie. Za 15,99 zł otrzymujemy dostęp do naprawdę pokaźnej kolekcji utworów, choć nie tak pokaźnej, jak w przypadku szwedzkiego lidera rynku – Spotify. W przypadku „All Access” niestety – w przeciwieństwie do szwedzkiego serwisu - nie możemy liczyć na natychmiastowy dostęp do rynkowych nowości. To dość zrozumiałe, bo oferując zbyt dużo w modelu streamingowym, firma z Mountain View podcięłaby drugą gałąź, na której osadzona została usługa Google Play Music.

Niewątpliwą wartością dodaną, zaoferowaną przez nową usługę Google’a, jest możliwość przechowywania swojej kolekcji muzyki w chmurze. Przenoszenie i katalogowanie poszczególnych utworów oraz płyt jest proste, intuicyjne i wygodne. Połączenie serwisu streamingowego, radia oraz sklepu muzycznego z pewnością spodoba się wszystkim osobom, które lubią trzymać całą swoją muzykę w jednym miejscu.

Bez względu na to czy Google Play Music odniesie w Polsce sukces, czy też przegra z dłużej działającymi na naszym rynku konkurentami, pojawienie się tego serwisu na rynku jest bardzo dobrym krokiem. Po pierwsze - firma z Mountain View wreszcie przestaje traktować Polskę po macoszemu. Po drugie - najwięksi konkurenci będą musieli się trochę namęczyć żeby utrzymać swoją rynkową przewagę. Wreszcie po trzecie - Google pozwoli nam przekonać się czy połączenie modelu streamingowego z „iTunesowym” jest na dłuższą metę możliwe.