Snowden, nowa gwiazda haktywizmu

OSZ
opublikowano: 2013-06-14 16:49

Autor przecieku, który wstrząsnął światem miał wszystko co potrzebne, by zarabiać miliony w branży IT. A został haktywistą.

Edward Snowden, autor ostatnich przecieków na temat inwigilacji prowadzonej przez amerykańską Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), dołączył tym samym do ludzi, którzy z silną wiarą w swoje polityczne i społeczne idee dążą do zmiany systemu.

Okładka najnowszego numeru magazynu
Okładka najnowszego numeru magazynu "Time". Edward Snowden przekazał dziennikom "The Guardian" i "The Washington Post" informacje o programie inwigilacyjnym prowadzonym przez NSA. Według doniesień informatyka dane są zbierane z serwerów takich firm jak Microsoft, Apple czy Google FOT. time.com
None
None

Zamiast zarabiać setki tysięcy dolarów w koncernach informatycznych, albo być jednym z wielu cudownych dzieci nowych technologii, których pomysły rynek wycenia na miliony, wytoczył działa przeciwko administracji, politykom i na przekór interesom biznesu.

Świetne zarobki i spokojna, stała praca - takie było dotąd życie Edwarda Snowdena. Autor przecieków nie wziął się znikąd. Był jednym z tysięcy zwyczajnych pracowników, którzy każdego dnia przechadzają się po korytarzach najważniejszych rządowych agencji w USA, a których nikt nie podejrzewa o niecne zamiary.

Reuters prześwietlił internetową przeszłość Snowdena i podaje, że informatyk nim znalazł zatrudnienie w CIA, a później wykonywał zlecenia dla NSA jako analityk Booz Allen Hamilton, pracował m.in. dla firmy zajmującej się japońskimi filmami anime, którą założyli jego znajomi. Szkoła? W wieku 18 lat rzucił liceum, choć później zdał egzamin General Educational Development, który jest porównywalny z dyplomem ukończenia szkoły średniej . Historia jak życiorysu jednego z tysięcy komputerowych maniaków.

Magazyn "The Atlantic" podaje, że Snowden zarabiał bardzo dużo, bo rocznie 200 tys. USD, pracując w firmie Booz Allen Hamilton z siedzibą w Honolulu, która wykonywała prace na zlecenie rządu. Sama firma podaje, ze zarobki te wynosiły 122 tys. USD.

Przy okazji pismo przypomina jednak, że Snowden jest zaledwie małym trybikiem, bo rząd każdego roku wydaje grube miliardy zlecając hurtowo prace prywatnym firmom. Profesor Paul Light z New York University szacuje, że już kilka lat temu tacy wykonawcy stanowili nawet ponad połowę całej federalnej siły roboczej.

W USA na nowo rozgorzała więc dyskusja nie tylko o bezpieczeństwie danych, ale także o gigantycznych kontraktach prywatnych firm. Sama Booz Allen Hamilton podpisała na początku tego roku nowy kontrakt na usługi wywiadowcze opiewający według "The New York Times" na 5,6 mld USD.

Ostatnia okładka magazynu "Time" nie pozostawia z kolei złudzeń. Na arenę internetowych dziejów wkracza nowa generacja aktywistów - młode pokolenie ludzi, którzy wierzą, że z klawiaturą w ręku idą na wojnę z zastanym systemem. Na okładce oprócz Snowdena znaleźli się zmarły na początku tego roku Aaron Swartz (rocznik 1986), który włamał się kiedyś do bazy słynnej uczelni MIT oraz Bradley Manning (rocznik 1987), który przekazywał dokumenty WikiLeaks i Julianowi Assange.

W tym towarzystwie Edward Snowden (rocznik 1983) wydaje się być weteranem i od razu przyćmił pozostałych. Dla jednych jest on bohaterem, dla innych zdrajcą. Wszyscy mają zapewne nadzieję, że Snowden pozostanie haktywistą, a nie zostanie terrorystą, bo nikt tak naprawdę nie wie, co wie Snowden i jak to wykorzysta.