E-podpis to zaszyfrowany załącznik do dokumentu elektronicznego, który jednoznacznie potwierdza jego autentyczność, tożsamość autora i zabezpiecza przed ewentualnymi zmianami. Choć składany jest przy użyciu komputera, ma taką samą moc prawną, jak wykonany odręcznie.
— Jest to ciąg danych wyliczanych w oparciu o rozbudowane funkcje matematyczne, unikalny w swojej strukturze w obrębie autoryzowanego dokumentu. W razie choćby najmniejszej zmiany w dokumencie otrzymujemy informację o jego niezgodności z podpisem — tłumaczy Adam Duda, kierownik ds. rozwiązań biznesowych w spółce Epicor.
Od euforii do rozczarowania
Za stosowaniem tej technologii przemawiają nie tylko względy bezpieczeństwa, ale też oszczędność i wygoda — dzięki podpisowi elektronicznemu nawet kontrakty o największej wartości partnerzy biznesowi mogą zawierać zdalnie. Mimo to odsetek instytucji, które wykorzystują to rozwiązanie, jest nadal niski. Podpisu elektronicznego można w Polsce używać od 10 lat. Został wprowadzony m.in. po to, by zrewolucjonizować administrację publiczną (żadnych kolejek w urzędach i niemal zupełne odejście od dokumentów papierowych). Zmiany następują jednak dużo wolniej, niż spodziewali się urzędnicy i petenci. Miejsce euforii zajęło więc rozczarowanie.
Więcej znajdziesz w archiwum PB>>