7 dziwnych „facebooków”

Łukasz OstruszkaŁukasz Ostruszka
opublikowano: 2012-10-06 08:45

Pomysłów na zarabianie pieniędzy w branży mediów społecznościowych nigdy nie brakowało. Większość funta kłaków niewarte.

Jedna akcja Facebooka, największego portalu społecznościowego świata jest obecnie warta nieco ponad 20 USD. Od momentu wejścia na giełdę w maju wartość papierów portalu spadła o około 40 proc. Powody tak kiepskich notowań? Inwestorzy mają chyba wątpliwości, czy Facebook będzie w stanie systematycznie wyciskać dolary ze sprzedaży reklam trafiających do miliarda użytkowników. Dla biznesu, który pobiera z tego źródła 85 proc. przychodów to kwestia kluczowa.

Takie portale jak Facebook, Twitter i LinkedIn to elita branży, pomysły będące na czele szeregu tych udanych, w pewnym sensie wzory sukcesu dla innych. Skoro więc biznesy zaliczane do "cream of the cream" ciągle muszą walczyć o to, by inwestorzy nie przestali wierzyć w złoty interes, to jak wygląda sytuacjach na nizinach mediów społecznościowych? Zwyczajnie "strach się bać", ale i tak zaglądam do najdziwniejszych pomysłów. To startupy nieżywe, ledwo zipiące, albo takie, o których wiadomo coraz mniej, co też jest bardzo wymowne. W tej branży nie wystarczy być oryginalnym. Trzeba mieć świetny biznesplan.

Klikaniem do nieba

Po przeszukaniu sieci, mocne uderzenie na początek. LineForHeaven to portal, którego zasad nie powstydziłaby się żadna sekta. Dogorywa w czeluściach internetu, ale ma chyba "na wirtualne wieki" zapewnione miejsce na liście absurdalnych portali społecznościowych.

Zamiast tradycyjnego profilu użytkownicy zakładają „dusze”, a następnie zbierają punkty zwane „karmą”. Najlepsi w każdą niedzielę stają się aniołami i trafiają do nieba. Punkty można zdobywać dzięki „błogosławieństwu” innych użytkowników, grając w gry, sprowadzając do portalu kolejnych użytkowników, albo klasycznie, czyli płacąc kartą kredytową. Portal kokosów raczej nie zbił na tym pomyśle, bo jakoś nie pęka w szwach.

Koszerny "facebook"

FaceGlat, inny portal społecznościowy o religijnych aspiracjach nie dostarcza użytkownikom biletów do nieba. W założeniu ma też być propozycją poważną. „Zamknięcie” jest jednym z głównych pojęć stosowanych przez twórców tej społecznościówki skierowanej do ortodoksyjnych Żydów. FaceGlat jest określany jako „czystsza” wersja Facebooka, bo zamyka się na to wszystko, co pobożny Żyd uznawać powinien za nieczyste.

Już w momencie pierwszego logowania trzeba wybrać pomiędzy strefą dla mężczyzn i kobiet, co jest odwołaniem do zasad panujących w najbardziej tradycyjnych synagogach, gdzie kobiety są oddzielone od mężczyzn specjalnymi ścianami albo kotarami. W środku portalu widać kolejne ograniczenia. Filtry blokują gorszące słowa, zdjęcia i reklamy.

Poznaj mojego eks

Posądzenia o nieczyste myśli na pewno nie bał się programista Paul Lombardi, gdy tworzył swój kontrowersyjny portal ExRated. Lombardi jest dziś żonaty, ale jak wspominał niedługo po otwarciu serwisu w wywiadzie dla magazynu „Forbes”, kiedyś bardzo się męczył szukając w niedoskonałej wyszukiwarce Google informacji o swoich nowych dziewczynach. Niedoskonałej, bo nie była ona w stanie udzielić odpowiedzi na pytania, jak dana dziewczyna całuje, przytula i czy jest rozmowna.

Lombardi stworzył więc ExRated. To portal, na którym użytkownicy wystawiają recenzje swoim byłym partnerom. Potencjalni przyszli kochankowie mogą więc śledzić liczbę gwiazdek przyznawanych przez tych, którzy byli z daną osobą wcześniej. Wszyscy eks łącza się też automatycznie w grupy. A gdzie tajemnica, namiętność i intymność? Zapewne gdzieś indziej, bo portal Lombardiego świata nie podobił.

Randka z wąsaczem

Tworzenie związków jest celem, który postawił sobie też serwis StachePassion. Portal reklamuje się, jako w 100-proc. bezpłatna sieć społecznościowa i internetowa strona randkowa. Celem jest łączenie w pary miłośników wąsów obu płci. Na chacie można porozmawiać z myślącymi o wąsach podobnie, a szperając w profilach znaleźć mężczyznę, którego wąsy wydają się partnerce idealne.

Brzmi jak żart? To proponuję odwiedzić jeszcze stronę Amerykańskiego Instytutu Wąsów, który chce bronić osoby noszące wąsy przed dyskryminacją i szerzyć kulturę noszenia wąsów.

Wyśniony portal

Szerszą grupę docelową wybrał sobie Kim Muhota, twórca portalu REMcloud. Działa podobnie jak Twitter, czyli opiera się na idei mikroblogów i krótkich wpisów. Główną różnicą jest tematyka. Użytkownicy dzielą się z resztą świata swoimi snami, a technologia sprzyja spotkaniom ludzi, którym śnią się podobne rzeczy.  Portal prowadzi też tematyczny ranking snów. Co jest na topie? Piosenkarka Britney Spears i smartfon iPhone. Nic dodać, nic ująć.

„Facebook" dla milionerów

Gdy portale takie jak Facebook stają się masowe, rodzi się potrzeba bycia ekskluzywnym. Taka była przyczyna powstania Asmallworld.net, czyli serwisu pieszczotliwie nazywanego swego czasu w USA „facebookiem dla bogatych”, albo „facebookiem dla milionerów”. Na portalu nie można tak prostu zarejestrować się, konieczne jest zaproszenie/rekomendacja dostarczona przez użytkownika już obecnego w serwisie. Taka jest zdaniem twórców droga budowania snobistycznej sieci i zamkniętego, elitarnego kręgu.

Asmallworld.net założył kilka lat temu Erik Wachtmeister, były bankier skompromitowanego w czasie ostatniego kryzysu banku Lehman Brothers. Później udziały w firmie zakupił Patrick Liotard-Vogt, młody szwajcarski inwestor wykładający pieniądze na internetowe startupy. Pytanie brzmi, czy bogaci obywatele świata potrzebują takiego portalu, by się między sobą komunikować? Mają przecież łącza satelitarne, odrzutowce itp.

Wirtualna wizytówka

Dla tych, którzy zachorowali już na typową społecznościową chorobę, założyli profile na wszystkich dostępnych portalach i gubią się w przekazywaniu adresów lub linków nowym znajomym stworzono portal About.me.

To rodzaj społecznościowej wizytówki aktywnego internauty, przypieczętowanie jego przeprowadzki ze świata realnego do wirtualnego. Na About.me stworzyć można wizytówkę ze zdjęciem, krótką informacją o sobie i ikonkami, których kliknięcie błyskawicznie przerzuca użytkownika do profilu w innym serwisie społecznościowym.

Pomysł prosty i oczywisty, jak posiadanie papierowych wizytówek. Czas pokaże, czy przyciągnie kiedyś do siebie masy i da pewny zarobek. Kasa nieubłaganie weryfikuje każdy pomysł w branży mediów społecznościowych.

Tekst ukazał się w piątkowym wydaniu "Pulsu Biznesu+". Pobierz aplikację na iPada >>