Darmowy wpis za dwanaście tysięcy
Chcieli bezpłatnie promować swoje firmy, będą płacili ponad 4 tys. zł rocznie. Kuria praska ostrzega przedsiębiorców przed portalem, który wykorzystuje ich łatwowierność.
Stołeczne firmy zalewa lawina propozycji współpracy z Polskim Rejestrem Internetowym, którego logo jest łudząco podobne do znaku Telekomunikacji Polskiej. Osoby, które wypełnią formularz, nie przeczytawszy go do końca, przez trzy lata będą musiały płacić niemieckiej firmie DAD Deutscher Adressdienst GmbH, właścicielowi rejestru, po 958 euro rocznie.
– Dostałam propozycję bezpłatnego uaktualnienia danych mojej firmy – mówi pani Monika, sekretarka w agencji reklamowej. – Uznałam, że to dobry pomysł, bo być może dzięki temu znajdą nas nowi klienci. Nie przyjrzałam się jednak formularzowi. Okazało się, że nie dotyczy aktualizacji, lecz płatnego wyróżnienia ogłoszenia i teraz dostajemy dziesiątki monitów i gróźb. Ostatnio dzwoniła nawet pani z działu windykacji.
Diabeł w szczegółach
Na dole formularza napisano: „Koszt ogłoszenia podlega zapłacie każdorazowo z góry po otrzymaniu rachunku. Zlecenie dotyczy trzech kolejnych lat (...)”. Na dodatek umowa jest tak skonstruowana, że przy jakichkolwiek sporach obowiązuje prawo niemieckie. „Wyłączną jurysdykcję mają sądy właściwe do siedziby Wydawnictwa.” – czytamy w piśmie. Biuro firmy DAD znajduje się w Hamburgu.
– Nie mam czasu biegać po sądach, a tym bardziej po niemieckich – mówi pani Monika. – Napisałam do firmy, że czuję się oszukana i nie zamierzam płacić tak dużych pieniędzy za ogłoszenie w portalu, do którego mało kto zagląda. Przecież za 12 tys. zł można już kupić w miarę dobry używany samochód.
Nie czytałeś, to płać
Firma odpisała, że wszystkie istotne punkty umowy, takie jak jej przedmiot, cena, czas trwania i sąd, do którego można się odwołać, znajdują się w formularzu. „Jeżeli Państwo nie zachowali należytej staranności, która jest oczekiwana w stosunkach handlowych, i nie przeczytali dokładnie formularza, to nie mieliśmy na tę sytuację żadnego wpływu i skutki niedopatrzenia nie mogą obciążyć naszej firmy” – wyjaśniło niemieckie wydawnictwo.
Pytany o sprawę Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów odpowiada, że się nią nie zajmie. Powód? – To jest umowa pomiędzy dwoma podmiotami gospodarczymi, nie ma więc mowy o naruszeniu praw konsumenta – tłumaczy Aneta Styrnik z Biura Prasowego urzędu. – Cały czas jednak przypominamy i apelujemy, by przed podpisem czytać dokładnie całą umowę.
Styrnik podaje inne przykłady, którymi zajmował się UOKiK, m.in. operatora telefonicznego przysyłającego ofertę, której odebranie trzeba było pokwitować. Okazało się, że podpis był traktowany jako zawarcie umowy.
Była też sprawa firmy, która wystawiała rachunki przypominające te nadawane przez jednego z operatorów telefonicznych. O tym, że uregulowanie rachunku jest dobrowolne, można było dowiedzieć się jedynie z informacji napisanej drobnym drukiem na odwrocie faktury.
Kościół ostrzega
Do walki z praktykami Polskiego Rejestru Internetowego włączył się natomiast Kościół. Ostrzeżenie przed firmą DAD zamieścił na stronie diecezji warszawsko-praskiej sam kanclerz kurii – ks. prałat Wojciech Lipka. – Trzeba ludziom pomagać. Warto uczulać ich na różne kruczki prawne i marketingowe – mówi ks. Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika „Idziemy”. Dodaje, że ogłoszenie jest zgodne z prawem, bo rzeczywiście informacja o kosztach jest zawarta na kwestionariuszu. – Kościół ma nie tylko misję religijną, ale też społeczną. Często zwracają się do nas ludzie z prośbą o pomoc w różnych sprawach. Ostrzeżenie zamieszczone na stronie kurii ma znaczenie nie tylko jednostkowe. Przypomina ludziom, że trzeba być ostrożnym. I troszkę edukuje, jak czytać teksty ze zrozumieniem.
A pracownik praskiej kurii mówi wprost: – Nie chcemy być frajerami. I przed tym ludzi ostrzegamy.
Zgodnie z prawem
W Internecie zawrzało. Powstały strony zrzeszające „pokrzywdzonych“ przedsiębiorców. Postępowanie w tej sprawie prowadziła już prokuratura w Szczecinie.
– W grudniu zeszłego roku umorzyliśmy je, ponieważ już wcześniej zajmowała się tą sprawą strona niemiecka. Sprawdzano, czy nie doszło do oszustwa albo usiłowania oszustwa – mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Małgorzata Wojciechowicz. – W Niemczech też postępowanie przeciwko kierowniczce DAD Indze K. umorzono, ponieważ nie można jej było udowodnić, że wprowadzała kontrahentów w błąd.
Interpelację w tej sprawie składali również posłowie. Prokurator krajowy Edward Zalewski nie znalazł jednak w pracy prokuratury żadnych uchybień. „Ustalono, że część pokrzywdzonych nie przeanalizowała właściwie treści formularza zgłoszeniowego, a niektórzy z nich w ogóle go nie czytali przed złożeniem swojego podpisu” – czytamy w odpowiedzi na interpelację.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.